Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom II/XXV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza |
Wydawca | Władysław Izdebski |
Data wydania | 1898 |
Druk | Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Władysław Izdebski |
Tytuł oryginalny | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Korzystając z odwiedzin kapitana de Kernoël, ksiądz Raul zapytał, czyliby niemógł go powiadomić o tej zranionej kobiecie, którą jego marynarze zanieśli do ambulansu.
Pan de Kernoël nic o niej nie wiedział.
Chcąc się upewnić, czy żyje lub zmarła, należało zgłosić [ 140 ]się o objaśnienia do władz wojskowych, jakie wydały rozkaz porozmieszczenia chorych w różnych szpitalach Paryża.
Mocno jeszcze osłabiony ksiądz d’Areynes niemógł osobiście tego uczynić, wszak Rajmund Schloss intelligentny jak wiemy i czynny, postanowił go w tem wyręczyć.
Młody Kapłan pragnął nieodwołalnie wypełnić obietnicę uczynioną na łożu śmierci mężowi Joanny Rivat. Gdyby ona zmarła, część jego zobowiązania byłaby spełnioną, gdyby żyła, niezapomni o swojem przyrzeczeniu, będzie czuwał po nad nią i osłoni tę nieszczęśliwą swoją opieką.
Co do dziecięcia, które dostrzegł, jak Serwacy Duplat unosił w kolebce, będzie się starał dowiedzieć co się z niem stało, odnajdując i badając tego człowieka, którego nie posądzając o czyn zbrodniczy, wierzył przeciwnie, że wiedziony on szlachetnem uczuciem ludzkości, ocalił tę biedną istotę przed niechybną śmiercią.
Rzecz naturalna, iż wikary nie wiedział, że w tej kołysce porwanej przez Duplat’a, spoczywało dwoje niemowląt, dwie małe siostry bliźniaczki.
Przedewszystkiem ksiądz Raul postanowił zająć się Joanną.
Przyzwawszy do siebie Rajmunda, opowiedział, jak ważny powierzyć mu chce obowiązek.
Usłyszawszy nazwisko Joanny Rivat, nadleśny drgnął nagle.
— Joanna Rivat!... Wszakże to przywodziło mu na pamięć młodą kobietę, z którą podróżował drogą żelazną, jadąc z Fenestranges do Paryża po księdza d’Areynes; młodą kobietę, której mąż służył naówczas w 57 bataljonie Gwardyi Narodowej.
Rajmund Schloss miał doskonałą pamięć.
Zaczął wypytywać o nią wikarego, a otrzymawszy potwierdzające odpowiedzi, był pewien, że to była jego ówczesna współtowarzyszka podróży.
Zaopatrzony potrzebnemi objaśnieniami postanowił udać się najprzód do dawnego mieszkania Joanny.
Pod wskazanym numerem, znalazł budujący się dom nowy. Nie uważając na to, począł badać robotników.
Stara wznosząca się tu niegdyś kamienica — jeden z nich odrzekł — spalona została podczas Kommuny. Wła[ 141 ]ściciel otrzymawszy wynagrodzenie, stawia nową w tem miejscu.
Więcj ów człowiek nie wiedział.
Na parterze, opodal, znajdował się skład win.
Schloss tam wszedł.
W sklepie nie było nikogo. Właściciel siedząc po za bufetem, czytał spokojnie dziennik.
Na widok wchodzącego gościa, przerwał czytanie.
Rajmund kazał sobie podać kieliszek „Kirszu“, a zbliżywszy się do kupca rzekł:
— Będę pana prosił o małe objaśnienie.
—Jestem na pańskie usługi.
— Czy pan byłeś właścicielem tego sklepu podczas Kommuny?
— Tak panie. Podczas całej wojny. Od lat pięciu prowadzę ten zakład.
— A więc, pan znałeś być może niektórych lokatorów ze spalonego sąsiedniego domu jaki teraz restaurują na nowo?
— Znałem ich wszystkich, tak kobiety, jak mężczyzn. Przychodzili tu do mnie po zakupy żywności. W tym domu zamieszkiwało ze dwanaście rodzin robotniczych.
— Znałeś pan więc zapewne i Joannę Rivat?
— Ma się rozumieć, że ją znałem i jej męża także. Ona, bardzo zacna kobieta, on dzielny człowiek, szkoda, że zmarli oboje.
— Oboje zmarli?... Jesteś pan tego pewnym?
— Jak najpewniejszym! Mąż poległ pod Montretout, zabity kulami pruskiemi.
— A żona?
— Zginęła w pożarze, który zniszczył dom ze szczętem, a jednocześnie z Joanną Rivat spaliła się stara kobieta, jej sąsiadka i opiekunka znana pod nazwiskiem „Matki Weroniki“ i dwie nowonarodzone dziewczynki Joanny.
— Dwie dziewczynki? — zawołał Schloss zdumiony.
—Tak panie, dwie bliźniaczki, które Joanna urodziła na trzy dni przed śmiercią.
Widocznie ów kupiec nie wiedział, że Joanna ocaloną została z pożaru równie jak jej dzieci, byłoby więc bezpotrzebnem wypytywać go o więcej.
Mimo to Rajmund zagadnął:
[ 142 ] — Jesteś pan pewnym, że Joanna Rivat urodziła dwie córki?
— Tak panie, wiadomość tę otrzymałem od matki Weroniki.
— Niewiesz pan, czyli te dzieci zostały zapisane w księgach merostwa?
— O tem to nie wiem.
Rajmund podziękowawszy kupcowi, zapłacił za „Kirsz“ i wyszedł ze sklepu.
— Dwie dziewczynki!... dwie bliźniaczki!... — powtarzał idąc — a ksiądz d’Areynes mniemał, iż w tej kołysce jedno tylko znajdowało się dziecię? Mocno go to zadziwi. Poszukiwania moje przyniosły więc jakiś szczegół nie bez wartości.
Nagle zadumał się i przystanął.
— Trzeba się dowiedzieć — rzekł — kto był dyrektorem ambulansu, w którym złożono Joannę. On tylko zdoła mi wskazać jej ślady.
I zwrócił się ku ulicy Servan, gdzie szkolne sale służyły za szpital podczas wojny i Kommuny.
Gdy wyszedł przełożony na jego przyjęcie, Rajmund wyjaśnił mu cel swego przybycia. Nie mógł wszelako na zapytania, co się stało z ranionemi złożonemi natenczas w ambulansie otrzymać żadnych wskazówek, przełożony nadmienił mu tylko, że zna dyrektora.
Był nim autor dramatyczny, pełniący obowiązki porucznika w Gwardyi Narodowej, od rozpoczęcia się wojny.
— Chciej mi pan udzielić jego adres — prosił Schloss.
— Adresu nie znam, lecz na posiedzeniach Towarzystwa autorów dramatycznych, powiadomią o nim pana.
Posiedzenia te odbywały się natenczas przy ulicy Saint-Maure, numer 39.
Schloss udał się tam bezzwłocznie i otrzymał adres żądany. Przybywszy, kazał się zaanonsować dramaturgowi jako przysłany od księdza Raula d’Areynes i został natychmiast przyjętym.
Dramaturg znając z pochlebnej opinii młodego kapłana, oddał się na jego usługi.
— Przychodzę prosić pana — zaczął Schloss uradowany tak życzliwym przyjęciem — byś raczył objaśnić mnie co do pewnego szczegółu z czasów wojny.
[ 143 ] — Słucham... o co chodzi?
— Wypełniałeś pan, aż do ostatnich dni Kommuny obowiązki dyrektora ambulansu przy ulicy Servan?—
Tak, panie.
— Pomiędzy ostatniemi ze zranionych, przyniesionemi do tego ambulansu, znajdowała się uboga kobieta, której ślady chciałby odnaleźć ksiądz d’Areynes.
— Pod jaką datą ta kobieta została umieszczona w ambulansie przy ulicy Servan?
— W nocy, dnia 28 Maja, w chwili, gdy armia Wersalska pokonawszy Kommunę, zawładnęła jedenastym okręgiem Paryża.
— Jak nazywała się ona?
— Joanna Rivat.
— Raniona była niebezpiecznie?
— Bardzo niebezpiecznie.
— Mam tu podwójną listę chorych przyniesionych do ambulansu, przejrzę ją i natychmiast panu odpowiem.
To mówiąc ów pisarz, wyjął księgę rejestrową z biblioteki znajdującej się w jego gabinecie, przeglądał ją pilnie, a na jego twarzy malował się wyraz niezadowolenia.—
— Nie odnalazłeś jej pan? — pytał Schloss z niepokojem.
— Nie! i to mnie wcale nie dziwi.
— Jakto, dla czego?
— W nocy, z dnia 27 na 28 Maja, liczba rannych przyniesionych do ambulansu była tak wielką, iż zapanował chwilowo nieład, rany okazały się tak ciężkiemi, wymagającemi natychmiastowego opatrunku, iż niepodobna było badać wszystkich chorych o ich nazwiska i stwierdzać ich tożsamość zapisując je w rejestra, które dotąd utrzymywane były we wzorowym porządku. Po obrachowaniu, liczba ogólna przedstawia osiemdziesięciu pięciu ranionych podzielonych w ten sposób:
Mężczyzn — dwudziestu czterech.
Kobiet — trzydzieści dziewięć.
Dzieci —dwanaścioro.
W tej liczbie, dziewiętnaścioro nieprzeżyło zadanych ran. Zmarło dziesięciu mężczyzn, siedem kobiet i dwoje dzieci. Kto wie, czyli ta Joanna Rivat, jakiej pan poszukujesz, nie należy do ich liczby?
[ 144 ] — Na nieszczęście, bardzo to być może Schloss odrzekł. — Nic jednak nie przeszkadza nam wierzyć, ze przeciwnie się stało.
— W jakim wieku znajdowała się ta kobieta?
— Mogła mieć 25 lub 26 lat.
— Jaki był rodzaj zadanej jej rany?
— Tego określić nie jestem wstanie, wszak jeżeli żyje, sądzę, że łatwo będzie ją odnaleźć.
— W jaki sposób?
— Znasz pan zapewne szpitale do jakich po opróżnieniu ambulansu chorzy przeniesionemi zostali? a mianowicie kobiety, których nazwisk na razie stwierdzić nie było można?
— Wiem, do szpitala miejskiego i do szpitala Miłosierdzia. Lecz jeśli pan nieznasz osobiście ranionej, daremnemi będą twoje poszukiwania.
— Znam ją właśnie.
— A! to rzecz inna.
— Pójdę więc do wskazanych mi przez pana tych obu szpitalów — mówił Schloss, powstając. Pozostaje mi teraz podziękować panu za udzielone objaśnienie i uprzejme przyjęcie.
— Jestem na pańskie rozkazy, gdybyś czego potrzebował więcej — odrzekł literat.
Rajmund Schloss wyszedł.
Mrok już zapadał, było zbyt późno na poszukiwania w szpitalach. Wiedział jednakże, co rzecz główna, gdzie udać się teraz.
Wróciwszy na ulice Popincourt, pośpieszył złożyć sprawozdanie księdzu Raulowi z tego o czem się dowiedział.
Wielkiem było zdumienie wikarego, gdy posłyszał o urodzeniu dwóch bliźniaczek Joanny Rivat.
— Co zrobił Duplat z temi niemowlętami?
— Trzeba ci będzie to zbadać mój przyjacielu — rzekł do dzielnego Lotaryńczyka. — Udaj się do merostwa jedenastego okręgu do wydziału metryk i zapytaj, czy dwie córki Joanny Rivat zapisane zostały w księgach urodzeń? Być może, iż matka Weronika tem się zajęła? Jeżeli deklaracya, nie została spisaną, odszukamy Serwacego Duplat i wiedzieć będziemy, [ 145 ]co zrobił z temi ocalonemi przez siebie dziećmi? Jutro od rana, pójdź do szpitalów, a stosownie do tego o czem się dowiesz, udasz się jeśli czas na to pozwoli do merostwa jedenastego okręgu.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |