Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom III/XXVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza |
Wydawca | Władysław Izdebski |
Data wydania | 1898 |
Druk | Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Władysław Izdebski |
Tytuł oryginalny | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Duplat niechcąc zmoczyć swego nowego ubrania wszedł do kawiarni, gdzie kazał sobie podać szklankę ponczu.
Obok niego leżał dziennik na stoliku. Wziął go i zaczął czytać dla zabicia czasu.
Polityka nie zajmowała go wcale. Gardził nią.
— Wszystko to blagierzy ci politycy — mawiał — od najmniejszego do największego. Walczą niby o ideje, a rzeczywiście walczą o talerz z potrawą.
Zaczął przeglądać Kronikę trybunałów i bieżące wypadki.
Na trzeciej stronicy, rubryka „Sport“, a przy niej wyrazy: „Wyścigi w Lafitte“ zwróciły jego uwagę.
Wszak niegdyś widywano go stałym bywalcem na gonitwach, gdzie z różnem szczęściem robił zakłady.
Mimo nastąpionych wypadków, popełnionych zbrodni i doznanej nędzy, zawsze go to interesowało.
Czytał więc uważnie następujący artykuł:
„Stajnia d’Aymerie, wzięła nagrodę King-Lud, otrzymały ją: klacz „Duislana“ nabyta w przed dzień gonitwy przez pana Michala Efrussi i „Brucetta“.
Przeczytawszy to nazwisko, ów były komunista podskoczył na ławce.
Sądząc, ze się omylił, przeczytał powtórnie.
Nie! nie mylił się bynajmniej, imię i nazwisko męża Henryki, stało wydrukowane dużemi literami.
— Gilbert Rollin! — powtarzał z radością łatwa do zrozumienia — a toż to osobistość, której ja szukam właśnie! Mój pan Gilbert Rollin. On staje do gonitw?... Ażeby sobie pozwolić na taką zabawkę, trzeba mieć pełen worek pieniędzy. Widocznie wziął spadek i rozprasza po starym talary! Traf, w rzeczy samej dziwne nieraz sprawia niespodzianki. Niewiedziałem gdzie szukać owego pana Rollin z ulicy Servan, a teraz trzymam go w ręku. Pójdę na przyszłe wyścigi, kupie sobie wejście, a gdybym go tam nie znalazł, dadzą mi adres jego mieszkania, ponieważ jako sportsman znanym wszystkim być musi.
Wziąwszy dziennik w rękę, szukał ogłoszenia o następnym dniu gonitw i znalazł je w tych słowach:
A zatem jutro! — rzekł Duplat, zacierając ręce. — Czas niedaleki...
Deszcz przestał padać. Słońce zabłysło pogodne. Zapłaciwszy rachunek, Serwacy wyszedł z kawiarni i przed siódmą przybył do restauracyi wdowy Potonnier.
Liczna klijentela zapełniała salę. Palmira była mocno [ 170 ]zajęta, zapisując żądania obiadów i wydając stosowne rozkazy.
Przyjęła z uśmiechem Duplat’a.
— Wejdź do pokoju, panie Servaize — wyrzekła — Józefina da ci klucz od 1 numeru.
Pod pierwszym numerem znajdował się pokój obszerny, z oknem wychodzącym na ulice, porządnie umeblowany, słowem najpiękniejszy pokój w hotelu.
Wszedłszy tam Duplat, znalazł kupioną rano bieliznę w szafce ułożoną. Siadłszy przy oknie zaczął palić cygaro, oczekując chwili, w której nadejdzie Palmira.
— I cóż?-zapytała ukazując się we drzwiach — podoba ci się tu u mnie?
— Jestem zachwycony!... oczarowany! — odrzekł.
— Odnalazłeś wiadomą osobistość?
— Posłuchaj i osądź jak los mi sprzyja.
Tu opowiedział przeczytane wypadkowo w dzienniku nazwisko Gilberta Rollin i zamiar pójścia nazajutrz na wy ścigi w Auteil.
W chwili, gdy obiad podano, zeszli oboje razem do sali.
∗ ∗
∗ |
Przypominamy sobie rozpacz młodej infirmerki Róży, w chwili odjazdu Joanny Rivat z Blois.
Zemdlało biedne dziewczę nie będąc w stanie znieść tego rozłączenia i przeniesiono ją do jej pokoju.
Doktor sądził, że po minionym ataku, za kilka godzin, dziewczę podnieść się będzie mogło i zabrać do pracy.
Inaczej się stało.
Po wyjściu z omdlenia, pochwyciła Różę gorączka, a we dwa dni później musiano ją przenieść do infirmeri Przytułku.
Rozwinęło się zapalenie mózgu.
Będąc ogólnie lubianem to dziewczę, było starannie pielęgnowanem. Dzięki tym staraniom po dwóch miesiącach cierpień została ocaloną. Rozpoczęła się rekonwalescencya.
[ 171 ] Trwała ona długo.
Doktór obawiał się, ażeby po zapaleniu mózgowym nie nastąpiła choroba piersiowa skutkiem wielkiego wyczerpania sił.
Na szczęście energiczne leczenie rozproszyło te obawy.
Zwolna pacyentce powracały siły, wszak wielka zmiana w niej nastąpiła. Znikł jej oblicza ten uśmiech swobodny i owa wesołość szczęśliwego dziecka jakim rozradowała swoje towarzyszki.
Opanował ją smutek głęboki jakiego nawet rozegnać nie usiłowała.
— Unosisz z sobą mą duszę!-mówiła do Joanny przy jej odjeździe.
A mówiąc to, mówiła prawdę.
Czuła albowiem, że jej dusza pobiegła za tą kobietą, którą tak ukochała, nazywając ją mamą Joanną, a której być może nie ujrzy już więcej!...
Nie zobaczyć jej? ach! czyż podobna? Umarłaby chyba natenczas, bo żyć bez niej niemogła, czuła to dobrze!...
Przed odjazdem powiedziała jej Joanna:
— Jeżeli odnajdę me dzieci, napiszę ażebyś przyjechała połączyć się z nami. W miejsce dwóch, będę miała trzy córki. Obok tego przyrzekła donieść o sobie w każdym razie.
Dla czego więc nie dotrzymała obietnicy?
— Kocha mnie mniej, niż ja ją kochałam — pomyślała Róża i widocznie o mnie zapomniała.
Serce dziewczyny ścisnęło się boleśnie i łzy z jej oczu spłynęły.
Zwolna, myśl dziwna opanowała jej umysł. Postanowiła jechać do Paryża odszukać Joannę, poświęcić wszystko ażeby się z nią zobaczyć, aby ją uścisnąć?
Lecz gdzie ją odnaleźć w owym ogromnym Paryżu, jakiego wcale nie znała? W jaki sposób rozpocząć poszukiwania?
Podobny zamiar był prostym szaleństwem.
Róża to zrozumiała i postanowiła oczekiwać, pokładając nadzieję w przyszłości.
Po czterech miesiącach spędzonych w infirmeryi mogła nareszcie objąć swe obowiązki.
[ 172 ] Z rana, znajdowała zadowolenie w pielęgnowaniu chorych, wkrótce wszelako jej smutne myśli obsiadać ją zaczęły.
Pewnego rana, dozorca Zakładu, rozdzielając korespondencye personelowi służbowemu, oddał list adresowany do Róży.
Serce dziewczęcia zaczęło bić gwałtownie z radości i wzruszenia.
Jedna tylko osoba mogła pisać do niej, a była to Joanna.
Spojrzała na markę pocztową. List przybył z Paryża.
Róża, zamknąwszy się w swoim pokoju rozdarła kopertę, a rozłożywszy ćwiartkę papieru szukała wzrokiem podpisu.
Podpis ten był: „Joanna Rivat“.
Dziewczę przyłożywszy list do ust okrywało go pocałunkami, poczem wybuchnęła łkaniem. Był to jednakże płacz radosny, jaki ulżył jej sercu.
— Od mamy Joanny!... od mamy Joanny! — powtarzała z rodzajem szału. I przez Izy przysłaniające jej oczy, list czytać zaczęła.
„Nie gniewaj się na mnie, drogie dziecko. Odkąd rozstałam się z tobą, myśl moja została całkiem zwróconą ku moim biednym dwom córkom.
„Spodziewałam się, miałam nadzieję, że Bóg młosierny weźmie mnie w swoją opiekę i pozwoli mi od naleźć me dzieci.
„Dziś już skończone!... Zniknęła moja nadzieja, a serce okryte żałobą, jakby po zgonie mych córek.
„Tak, zmarły dla mnie niestety, gdyby nawet były żyjącemi.
„Mimo to, niemam prawa się skarżyć, bo od pray bycia mego do Paryża jestem otoczona życzliwością [ 173 ]i ja, która przybyłam bez grosza prawie, mam dziś zaspokojone wszystkie potrzeby życia.
„Ksiądz d’Areynes, o którym ci wspominałam, nie zdołał mi dopomódz w odnalezieniu dzieci, ponieważ na to potrzeba by cudu, ale stał się dla mnie żywym wcieleniem Opatrzności na ziemi.
„Dzięki jemu, otrzymałam pozwolenie na sprzedaż drobnych przedmiotów przy drzwiach kościoła świętego Sulpicyusza, a osoby kupujące łączą częstokroć do ceny drobne datki pieniężne. Mam więc zapewnione schronienie i życie jakoś upływa, pomimo łez, jakie ronię w skrytości.
„Ach! dla czego mnie wyleczono. Gdy byłam obłąkaną o niczem nie wiedziałam! Teraz mój smutek jest wieczny
„Byłam jeszcze szczęśliwszą przy tobie, gdym patrzyła na ten twój uśmiech, na tę twarz twoją. O! jakże żałuję tych chwil bezpowrotnie minionych.
„Ty masz przed sobą przyszłość pełną spokoju i pracy, w jakiej znajdziesz szczęście.
„Mnie pozostaje życie wśród łez dopóki Bóg mnie nie wezwie do siebie.
„Droga Różo! niezapominaj mamy Joanny i napisz do mnie me dziecię. Tak bym rada dowiedzieć się czegoś o tobie.
Ulica Féron Nr 6 w Paryżu.
Róża ukończywszy czytanie, wybuchnęła łkaniem i na nowo okrywała list pocałunkami.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |