Jump to content

Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom III/XXXIII

From Wikisource
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 194 ]
XXXIII.

 Zgadzam się na to — odrzekł Duplat — mimo to zostanę w Paryżu, dopóki nie uregulujemy naszych rachunków. W kwestyi tej postanowię później, ale chcę odebrać swoje pieniądze. Mam do czynienia z wami dwoma, a przypuszczam, iż nie uważacie mnie za takiego mazgaja, bym się wam dał oszukać. Otóż jeżeli krępuje was, tem gorzej. Zapłaćcie, a przestanę krępować...
 Gilbert chciał odpowiedzieć, lecz Grancey niepozwolił mu na to.
 — Wypłacę ci sto pięćdziesiąt tysięcy franków, ale potrzebuję wiedzieć wszystko, potrzebuję wyjaśnić sytuacye, jakim sposobem pan Rollin został twoim dłużnikiem. Jaką usługę wyświadczyłeś mu za tak pokaźną sumę. Odpowiedz mi wyraźnie bez wybiegów.
[ 195 ] Duplat wzrokiem pytającym spojrzał na męża Henryki, ale ten nic nie odrzekł.
 — Och! och! — z uśmiechem rzekł były dependent — widocznie spowiedź nie łatwa. Porzućcie ten wstyd fałszywy. Powiedziałem przed chwilą, ze tworzymy doskonale dobraną trójkę zuchów, wolnych od przesądów. Nie powinniśmy więc mieć sekretów między sobą... Czy chcecie bym wam pomógł. Mówiliście o dzieciach porwanych Joannie Rivat. Otóż chyba nie mylę się przypuszczając, że właśnie porwanie to jest węzłem, łączącym wasz z sobą i że sto pięćdziesiąt tysięcy franków były nagrodą za te dzieci.
 — Rzeczywiście — odrzekł Duplat — tak było!
 — W takim razie rozumiem wszystko, a testament hrabiego d’Areynes jest kluczem do całej zagadki. Potrzeba było dziecka, któreby odziedziczyło majątek, gdyż dziecię pańskie zmarło i zakopane zostało w piwnicy przy ulicy Servan. Zastąpiłeś je pan innem dostarczonem przez Duplat’a.
 — Tak — odrzekł Gilbert więcej gestem, niż głosem.
 — Tym sposobem panna Marya-Blanka pańska córka, jest w rzeczywistości córką Joanny Rivat.
 — Tak potwierdził Rollin
 — Do djabł a! Ależ w takim razie, kochany kolego Serwacy, pan Rollin ma zupełną słuszność. Jeżeli Joanna Rivat dowie się, że to ty skradłeś jej dzieci i jeżeli jaki świadek dowiedzie ci tego, to niechciałbym być w twojej skórze, a nadto zawarta pomiędzy mną a panem Rollinem umowa nie może przyjść do skutku. Zaślubiłbym chętnie pannę Maryę-Blankę, prawą córkę państwa Rollin’ów, ale nie mogę zaślubić córki podstowionej, dopóki będzie żyła jej matka rzeczywista.
 — Wierzę, że obecność moja jest dla was niebezpieczną odrzekł Duplat.
 — Kiedy tak, opuść pan Paryż.
 — Ani myślę. Pozostanę, ale dla tego by ocalić pana.
 — By mnie ocalić? — powtórzył Gilbert.
 — I jednocześnie wyświadczyć przysługę naszej spółce, gdyż sądzę, iż zgodzicie się na przemianowanie naszych stosunków pieniężnych na dobre i solidne Towarzystwo anonimowe z kapitałem wynoszącym kilka miljonów franków.
[ 196 ] — Nierozumiem — mruknął Gilbert.
 — A ja domyślam się — rzekł Grancey.
 — Co dowodzi to wysokiego stopnia twej intelligencyi, A teraz wyjaśnię wam. Nie trudno pojąć, dla czego pan Gilbert Rollin wybrał na zięcia czcigodnego wicehrabiego de Grancey, znanego poprzednio pod skromnem nazwiskiem Gastona Deprèty. Pragnął on, żeniąc go z panną Maryą-Blanką, podzielić się z nim jej dochodami. Ale na przeszkodzie do tego może stanąć Joanna Rivat. Otóż postarajmy się, aby Joanna Rivat nie mogła nam szkodzić.
 — Jaki będzie twój udział — zapytał były dependent.
 — Tak skromny, jak i moje gusta.
 — W cyfrze.
 — Dwustu pięćdziesięciu tysięcy franków, rezumie się prócz należnych mi stu pięćdziesięciu tysięcy.
 — Czyli razem czterysta tysięcy.
 — Tak. Posiadając je, będę już mógł żyć od biedy.
 — W jakich terminach płatne?
 — Po twoim ślubie, gdy otrzymawszy plenipotencyę od żony, będziesz mógł rozporządzać jej majątkiem. Do tego czasu zadowolę się nie wielką zaliczką.
 — Co o tem myślisz kochany teściu — zapytał Grancey.
 — Zanim odpowiem pragnąłbym wiedzieć do czego właściwie zmierzasz?
 — Do urzeczywistnienia naszego projektu. to jest do mego ożenienia się z Marya-Blanką i jak trafnie domyślił się nasz towarzysz Duplat do podziału majątku mej przyszłej żony.
 — Cóż zatem myślicie uczynić dla osiągnięcia tego celu.
 — Uprzątnąć przeszkodę — dodał Duplat.
 — Przeszkodą jest tu Joanna Rivat.
 — Zatem uprzątnąć Joannę Rivat!
 — Zamierzacie popełnić zbrodnię — szepnął Gilbert przestraszony.
 — Nie lękaj się pan. Nikt o niej nie myśli. Trzeba być głupcem by odważyć się na zbrodnie, gdy tyle wypadców zdarza się codziennie. Weź pan pierwszy lepszy dziennik i przeczytaj: Wiadomości różne.
[ 197 ] — Interesa nasze są związane z sobą wtrącił Grancey.-Nie mamy innego wyjścia i musimy odważyć się na to, chyba ze chcesz pan zerwać z nami.
 — Nie zrywam — odrzekł Gilbert — ale uważam, że wymagania Duplata są zbyt uciążliwemi.
 — Uciążliwemi — zawołał eks-kapitan. — A to zabawne! Zapominasz pan, że mogę cały interes postawić na dobrej drodze, albo zepsuć! Nie wymagaj pan odemnie rabatu. Powiedziałem cenę ostateczną. Czterysta tysięcy franków, bo inaczej... stracicie wszystko!
 — Znowu gadasz głupstwa — rzekł Grancey.
 A zwróciwszy się do Gilberta dodał:
 — Nie targuj się pan. Rola Duplata w naszej spółce będzie ważna i zarazem niebezpieczną. Interes jego jest zarazem i interesem naszym. Sprawiedliwa więc rzecz by został dobrze wynagrodzonym.
 — Powiedziałeś bardzo rozumnie — zawołał Duplat.
 — Ja zgadzam się na jego warunki — wołał dalej Grancey — i dobrze pan uczynisz, przyjmując je. Daj mu pan dwieście tysięcy franków, a drugie dwieście dam ja!...
 — Ha! skoro nie może być inaczej-mruknął Gilbert.
 Duplat zatarł ręce.
  — Zatem współka zawarta, panie Rollin — zapytał.
 — Dobrze!
 — W takim razie należę do was duszą i ciałem. Nieobawiajcie się Joanny Rivat. Uważajcie ją za nieistniejącą.
 — Co pan zamierzasz uczynić z nią?
 — Nie wiem jeszcze... pomyślę...
 — Pomyślmy nad tem razem — rzekł Grancey.-Biorę ją pod swój dozór sekretny. Duplat nie powinien narażać się na spotkanie z nią i niech unika okolicy kościoła św. Sulpicyusza. Poproszę cię tylko, kochany teściu, o bliższe szczegóły, abym mógł przygotować wypadek, którego ma się stać ofiara.
 — Nie wiele mogę dodać po nad to, co powiedziałem — odrzekł Gilbert. — Ma sklepik pod portykiem św. Sulpicyusza. Była obłąkaną przez siedemnaście lat. Zresztą dość często przychodzi do żony mojej po jałmużnę.
 — Więc ona widuje się z panią Rollin — zawołał Grancey przestraszony.
[ 198 ] — Widuje się... i to co o niej mówiłem wiem od mojej żony.
 — Mówiła o swych córkach.
 — Mówiła.
 — Czyś pan jest pewnym, że pani Rollin niczego niedomyśla się.
 -Jestem najpewniejszy. Jakim sposobem może podejrzewać, skoro nie wie, iż córka jej zmarła.
 — To prawda, ale najmniejsza rzecz może wywołać w niej podejrzenie. Spieszmy się więc.
 — I ja zarówno jestem tego zdania — poparł Duplat.— Ale przede wszystkiem uregulujemy mój rachunek!
 — Jaki?
 — Naprzód czternaście tysięcy franków.
 — Masz słuszność-odrzekł Grancey.
 Wyjął z kieszeni pugilares, odliczył czternaście papierków tysiącfrankowych i podał je Duplat’owi.
 Ten odliczył je powtórnie i chowając rzekł:
 — Nie powinienem ci właściwie dziękować, gdyż zwracasz tylko moją własność, lecz w każdym razie przyjm podziękowanie. A teraz dajcie zaliczkę na nową sprawę.
 — Ile? — zapytał Gilbert.
 — Dziesięć tysięcy franków.
 — Na rachunek przyrzeczonej przez nas sumy.
 — Rozumie się.
 Gilbert wyjął z biurka dziesięć biletów bankowych i wręczył Duplatowi, który dołączył je do poprzednich.
 — A teraz, kochani wspólnicy — rzekł podając obie dłonie — czekam waszych rozkazów.
 I oddalił się zadowolony.
 — Trzyma nas w rękach — odezwał się do Gilberta. — Niemogliśmy nic zrobić bez niego i dobrześmy uczynili, kupiwszy go sobie.
 — Drogo kosztuje to nas...
 — Trudno, mój drogi, kto chce coś zarobić musi czasem i stracić.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false