Dziennik (Krasiński, 1912)/16 sierpnia 1830
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik |
Pochodzenie | Pisma Zygmunta Krasińskiego |
Wydawca | Karol Miarka |
Data wydania | 1912 |
Druk | Karol Miarka |
Miejsce wyd. | Mikołów; Częstochowa |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cały Dziennik Cały tom V |
Indeks stron |
Dzień cały był smutny i nieprzyjemny: niebo pokryte chmurami, drobny deszcz powolny, wierzchołki gór we mgle ukryte, niema miejsca malowniczego, powietrze wilgotne i zimne, ogromna jednostajność kraju i zieleń, błyszcząca rosą, a pozbawiona promieni słonecznych. Jest coś gorzkiego i ironicznego w pięknych szczegółach natury, jeśli ich słońce nie rozjaśnia. Złote promienie mają w sobie coś żywego i ożywiającego, mierzonemi falami spadają z nieba i rozprzestrzeniają się wszędzie, wiją się po łące, czepiają słabych roślin na skałach i wieńczą czoło gór aureolą chwały. Bez nich wszystko smutne i ponure; bez nich świat jest jak wielki trup pozbawiony duszy i uczucia; bez nich fale strumienia rozbijają się w płaty śniegowe, podczas gdy przy nich pryskałyby w dyamenty; bez nich tylko masą bezwładną i ciemną obłok, który mógłby być rydwanem srebrnym, albo słupem złota, albo piramidą z ognia. Światło jest pierwiastkiem wszelkiego piękna; a gdzie go niema, wszystkie rysy piękne bledną; trawnik męczy oczy zamiast wzrok odżywiać, skała traci urok i staje się stosem nagromadzonych jeden na drugim kamieni; woda, co pierwej szła o lepsze z lazurem niebios, przybiera barwę żółtawą i toczy nudę na swych falach; mgła, dawniej rozwijająca się w płaszcz purpurowy, godny Boskiego majestatu gór, zgęszcza się i barwi w żałobne odcienia; słowem, wszystko zmienia wygląd, i apatya umysłu zdąża niebawem za apatyą nieba i ziemi. Bezduszność w tem, co nas otacza, osłabia stopniowo siłę i czynność naszej duszy. Pięknie podziwiać burzę, ale tam za każdy promień słońca stracony znajdziemy błyskawicę; gdy w dniu jak dzisiejszy, trzeba pożegnać wszelkie wrażenia, pogrążyć się w sen spokojności i dać deszczowi spadać [ 183 ]na się powolnemi kroplami. Mało znam sytuacyi tak nieprzyjemnych, napełniających serce takim smutkiem i przygnębieniem. Tym sposobem przebyliśmy część kantonu[2] berneńskiego i podążając za biegiem burzliwego potoku Simmen, przybyliśmy do Weissenbourga, wioski położonej wśród kilku skał, na brzegu potoku, który wiecznym swym głosem zdaje się wykrzykiwać groźby jej mieszkańcom. A jednak śpią oni wszyscy dokoła; ja jeden czuwam...
Przypisy
[edit]
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |