Dusza wybrana, której imię jest Jeden, która ma w sobie początek i koniec, tęsknotę i jej wypełnienie, wolę i jej wykonanie, błądzenia i zawroty, która żyje wieczyście, (wieczyste bowiem jest Dobro) przystanęła na chwilę, mocą poety, mogącego stwarzać, przybrała ciało i rozpoczyna dzieło odkupienia, namowy do powrotu na słońce. A pomostem, który złączy dwa brzegi, mostem tęczowym, rzuconym nad przepaścią którego jeden zrąb na słońcu, a na ziemi drugi, ma być — miłość, małżonka królewskiej duszy, urodzona z doskonałości.
A zanim ten apostoł słoneczny wrósł w ziemię jak drzewo i zanim korzeniami »objął serce ziemi« miał małżonkę, którą pojął z woli tłumu i dla tłumu i był królem złym, mając u boku swej duszy fałsz i obłudę. Odrodził się w nieskończonej miłości, kiedy zmarła a on z miłością najczystszą śluby zawarł. I dusze te: jego i małżonki nowej są duszą jedną, słoneczną, promienną na ziemi pełnej mroku. Wykopawszy »przepaść w ciągłości jedni, królestwo chce założyć na ziemi, ukoronować miłość i królową ją uczynić, aby panowała ziemi.
Chce potężną mocą dłoni zerwać płat nieba i niebo ziemi odsłonić; chce oślepłe i światła nieznające oczy, światłem napoić.
Chce, naśladując rycerzy świętych, słońce rozpalić w tarczy i mocą słoneczną porazić