»Instynkt, sztuka w trzech aktach.
Jedynym autorem paryskim, który się może obawiać konkurencyi ze strony zdolnego Kistemaeckers’a, choć nie Francuza z urodzenia, jest zdolny bardzo — Henryk Bernstein; obaj zręczni, obaj mają powodzenie, obaj »robią« w tym samym towarze i na ten sam sposób, obaj wreszcie wywodzą się w prostej linii od Wiktoryna Sardou, którego Henryk Bernstein jest zmodernizowaną kopią, od którego Kistemaeckers nauczył się wszelkiego rodzaju efekciarstwa. Bo doprawdy, widząc »Instynkt«, uradowałby się Sardou — że nie poszedł jego siew na marne i że mistrzowska jego zręczność płodzi dalej, sztukę za sztuką, z których każda ma powodzenie.
Kistemaeckers nie ma jeszcze całkowitej, cyzelatorskiej wprawy w operowaniu tem wszystkiem, co się składa na teatr wedle recepty au-