jeśli chcecie. Jestto, o ile mi wiadomo, ostatnie zdarzenie, które dla panów wchodzi w rachubę, i zapewne ładna ilustracja dla hypotez panów. Gdybyście panowie chcieli więcej, jestem gotowa, lecz sądzę, że mamy więcej niż dosyć i możemy zakończyć. Czy zechcielibyście panowie powiedzieć mi raz, czego właściwie żądacie odemnie?“
Adwokat dr. Loewenstein nie spieszył się: Zebrał papiery rozrzucone po stole na prawo i na lewo, uporządkował je i włożył je starannie do mapy swej. Gdy się nikt nie odezwał, zapytał wreszcie: „Czy ktoś z panów chciałby jeszcze zabrać głos?“
Zapanowało milczenie:
Dr. Loewenstein mówił dalej: „Sądzę tedy, że możemy zakończyć posiedzenie. Co do materjału faktycznego, z żadnej strony nie podniesiono zarzutów; można go tedy uważać za całkowicie stwierdzony. Przypuszczaliśmy to już z góry i rozdaliśmy wskutek tego role. Podczas gdy ja miałem kierować rozprawą, a poszczególni panowie, stosownie do potrzeby, składać mieli zeznania swe jako świadkowie, powierzyliśmy panu doktorowi Erhardtowi funkcję prokuratora, by jako zastępca społeczeństwa — ba, nawet ludzkości całej — zająć stanowisko wobec pani, pani Marjo. Wybraliśmy z umysłu właśnie jego, bo jest on jedy-