z Tobą i przesłać Ci gorące życzenia, by tylko zawsze tak zostało!
Ja zaś przeciwnie: zaklinam Cię na wszystko, błagam Cię: zerwij natychmiast z narzeczoną swą — nie żeń się!
Ty, kochany bracie, jesteś zdrów jak ryba, tak samo jak ja; z kobietą równie zdrową mógłbyś mieć z pewnością silne i zdrowe dzieci. O ile Ci wiadomo — i o ile mnie do tej pory wiadomem było — nie istnieje w naszej rodzinie — zarówno po stronie ojca, jak i po stronie matki — ani jeden wypadek, któryby dał powód do jakiejkolwiek obawy. Ojciec nasz doczekał się dość późnego wieku i przez całe życie swe był zdrów i silny, matka nasza ma przeszło osiemdziesiąt lat, a zdumiewająca fizyczna i umysłowa rzeźkość i ruchliwość jej znane są w całem mieście. A jednak: właśnie ze względu na nią muszę Cię przestrzedz, kochany bracie. Wiesz, że skłonność do pewnych chorób, szczególna nienormalność jakaś, dość często nie z rodziców na dzieci przechodzi, lecz jedno pokolenie przeskakuje: obawiam się tedy, że szczególna skłonność matki naszej mogłaby przejść na potomstwo Twe. Ja sam, kochany bracie, znajdowałem się trzy lub cztery razy w zupełnie tej samej sytuacji, w której Ty obecnie jesteś. Wówczas nie wiedziałem jeszcze tego, co teraz wiem, nie