Jump to content

Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/149

From Wikisource
This page has been proofread.

nie wystarcza na cały długi rok, postanowiła tedy święcić też swe „imieniny“. By stwierdzić ich datę, zaglądnęła do kalendarza — nazywa się, jak wiesz: Janina Nepomucena Hubertyna Marja. Huberta mamy raz tylko, w listopadzie, Jana Nepomuka również raz. Lecz wszystkie inne dnie — poświęcone św. Janowi i Marji Pannie — tych jest moc cała — to prawdziwa rozkosz! Oświadczyła tedy, że nie może się zdecydować do tego właśnie czy owego dnia — obchodzi je więc wszystkie! To się rozgadało a od tego czasu krewni, znajomi i sąsiedzi posyłają kwiaty i podarunki na wszystkie te imieniny — jest ich parę tuzinów. Balkon jej, wychodzący na ogrody klasztorne, jest istotnym koszem kwiatów; o porze herbacianej przesiaduje na nim w gronie młodych ludzi, malarzy, rzeźbiarzy, muzyków, śpiewaków, aktorów — panów i pań. Bywają i inni ludzie — lecz sztuka góruje zawsze. I zawsze: młodzież — nie lubi starych ludzi. Ty i ja — my już dla niej właściwie zbyt starzy, tylko że w nas, jako w dzieciach swych, widzi zawsze jeszcze małych chłopaków. A to pewna, że stara matka nasza między wszystkimi zawsze jest najmłodszą — taka żywa, taka wesoła, taka pełna tryskającego dowcipu. Ludzie zawsze mówią, że musi być w posiadaniu jakiegoś tajemni-