do Jochanana, arcykapłana, do Ostanesa, przewodniczącego rady, do brata jego, Hananiego, potomka Dawida i do niejednego z znakomitych żydów — żaden nie odpowiedział. Bagoas, namiestnik perski Judei, odpowiedział był bezzwłocznie, podobnie Arsames w Memfis; a nawet sam król perski oznajmił był zgodę swą. A żydzi z Samarji, stary basza Sin-Uballit i synowie jego Szelemja i Delaja odrazu przyrzekli byli pomoc swą i dotrzymali przyrzeczenia swego, tak samo jak Assaf, syn Manassego, który był arcykapłanem na Garizim w Sichen.
Zapewne, wszystko to bardzo dużo kosztowało. Do samego Memfis trzeba było wysłać tysiąc korców jęczmienia dla pisarza Arsamesa; posłano złote i srebrne naczynia i niejeden szekiel do Samarji i Suzy. Ale czyż do Jerozolimy nie posyłano również podarunków, liczniejszych jeszcze i cenniejszych?
Żydzi w Jeb napierali. Od dnia zburzenia świątyni, od miesiąca Tammuz 14. roku króla Darjusza panowała żałoba. Noszono worki jako szaty żałobne, poszczono i nie pito wina. Nie namaszczano się olejem i nie dotykano się kobiet. Wszystko to miało się skończyć z chwilą, w którejby położono pierwszy kamień dla nowej świątyni.
Pozatem była inna jeszcze rzecz. Grdy wówczas wojownicy żydowscy wyruszyli byli do Etjopji, jeden