Jedonja ruszył ramionami. „Nie mówimy już tym językiem — już dziadkowie nasi zapomnieli go. Język aramejski jest językiem państwa, nawet do króla persów i do namiestników jego pisujemy w tym języku! I jakżebyśmy mieli porozumiewać się tu z babilończykami i fenicjanami, z persami, z syryjczykami i egipcjanami, gdybyśmy nie mieli języka aramejskiego?“
„Jesteśmy hebrajczykami“ rzekł Jehiel. „Mówimy po hebrajsku w Judei“.
Jedonja ruszał starą głową. „Tak, tak, wiem“, odparł, „syn mój opowiadał mi o tem, ale każdy tam rozumie także po aramejsku, tak samo jak my. I cokolwiek tam udajecie: własne wasze dzieci mówią już wyłącznie tym językiem i nie chcą już nic wiedzieć o hebrajszczyźnie! Czemu się opieracie? Aramejskie, to język ludów! Jeśli już Masseby, Aszery i Nechusztany wyrzucacie jak stare graty — czemu się tak trzymacie języka, który już nie żyje?“
„Nie przybyłem tu, Jedonjo“, odparł Jehiel, „by spierać się z tobą o języki. Chcemy mówić po hebrajsku, bo jest to mowa Jahwy — jego jedynie uznajemy, nie zaś bożków, jak Hanata i Aszima!“
Jedonja spojrzał nań chytrze, z pod dołu. Potem zawołał: „Powiedz no, Jehielu, gdzie to się urodziłeś — wszak mówiłeś, że — ?“