niezachwiana hamburska uczciwość zawsze instynktownie odpychała od siebie — to mi się w ustach pani wydawało jedyną ewangielją. I dlatego, łaskawa pani, jestto zarówno winą pani jak i moją!“
Pani Marja rzuciła papieros swój daleko od siebie. „Głos jej brzmiał ostro i jasno. „Panie Ulbing“, rzekła, „nie jesteś pan pięknym mężczyzną, wiesz pan sam o tem! Patrzeć na pana nie należy do przyjemności! — Czy się pan sam golisz? Otóż nie mogę właściwie pojąć, jak pan możesz co rana stawać z brzytwą w ręku przed lustrem i oprzeć się przytem pokusie, by sobie przeciąć gardło! Wówczas skończyłaby się wszelkie wyrzuty sumienia!“
Doktór Erhart powstrzymał przelotny uśmiech. „Zostawmy osobiste sprawy!“, rzekł. „Pan Randolf Ulbing jest bardziej gentlemanem aniżeli pani przypuszczasz, pani Stuyvesant. To, co ma pani do powiedzenia, jest wcale pochlebnem dla pani!“
Bankier wziął do ręki parę aktów. „Stwierdziłem, szanowna pani — a możesz mi pani wierzyć, że broniłem się przed tem rękoma i nogami — że jesteś pani jedną z najdobroduszniejszych, najlepszych, najprzyzwoitszych osób, jakie kiedykolwiek żyły. Pani Marja Stuyvesant nie jest zdolną do jakiegokolwiek niskiego lub nikczemnego czynu. Przesadna jej wzruszająca, miłość do wszel-