Jump to content

Page:Hrabia Emil.djvu/131

From Wikisource
This page has been validated.

rzeczy, która nietylko była niemożliwa, ale ponadto do niczego niepotrzebna. Ta absolutna zbyteczność czyniła z tego pomysłu jakiś rzadki, wyszukany luksus. I Emil potrafił to uznać i ocenić.

 

XXIII.

 

Matka wróciła teraz do wszystkich swych dawnych wiejskich upodobań. Z namiętnością hodowała na nowo śliczne kury, które przez jej „lata wędrówki” pozostawały pod baczną ręką rządczyni Biezdrowskiej. W czystych, ciepłych kurnikach mieszkały przepyszne kochinchiny o twarzyczkach sędziwych, kałakuty z opadniętemi majtkami, kury padewskie z pióropuszami na głowach, mężne, czubate kury francuskie z Houdan i miłe, łagodne brahmaputry. Interesowała się też oranżerją, a dom pełen był o tej porze kwitnących chryzantem, hjacyntów pachnących i bzów. W dni ciepłe małym gigiem, zaprzężonym w szpic, jeździła po parku, sama powożąc. Grała w bilard i ping-pong. — Mimo szczerego zamiaru nie wybrała się już drugi raz do Śniwody, a wizytę pani Bietowskiej przyjęła, jak zwykłą nieprzyjemność, którą znieść trzeba. Złe wiadomości o zdrowiu pana Marka zasmucały ją na bardzo krótko, Była znowu niefrasobliwa i pogodna.

Na same święta przyjechała jeszcze ciotka Sinodworska z synem i oboje księstwo Jahniatyńscy, którzy też oczywiście zabrali swoje dziewczynki. Jadalnia w czasie uczt była pełna. Olbrzymia choinka, otoczona radosnym piskiem obdarowanych dzieci, wyglądała cudownie. — Emil myślał z niejakiem zawstydzeniem, że tu jest najlepiej na świecie, — i sam karcił się za to, iż jest tak słaby.

129