Opowiedziała Emilowi o odwiedzinach Ady Jahniatyńskiej i jej narzeczonego, którzy ze starą księżną i Leonostwem byli w Skalicznie i w Kluwieńcach.
— Są tacy zabawni, tak nic nie wiedzą, tak zaraz przesadzają wszystko i sami psują. I nawet chyba nie kochają się bardzo, zdaje mi się. Nie przypuszczałabym nigdy, ale ja mam teraz dla młodości jakby trochę politowania. Jest taka niemądra, krzykliwa, pucołowata, jest cała poprostu w złym smaku.
Matka zamyśliła się na chwilę i powiedziała naiwnie:
— Zdaje się nawet, że jesteśmy bardziej kochane, gdy jesteśmy starsze.
— Tak? — spytał Emil z mimowolnym uśmiechem.
— Tak. Życie jest proste, gdy je lepiej poznać, i ostatecznie dobre. Ale o tem wie się dopiero później.
Od matki powziął Emil wiadomość o śmierci pana Marka, który od jesieni już nie żył. Ona też udzieliła Emilowi szczegółów bliższych o śmierci Joanny Ołoniczowej. Joanna umarła z powodu zażycia trucizny. Odebrała sobie życie z zazdrości o męża. Odkryła przypadkiem romans, dawno już trwający. I tego zawodu nie mogła przeżyć.
Znalazłszy się później sam wieczorem, Emil długo myślał o Joannie. Z jej samobójstwem nie umiał się pogodzić, tego nie mógł zrozumieć. Że tak właśnie ona umarła...
Poco więc była taka zła i radosna, poco jeździła na półdzikich źrebiętach po łące ślicznej i zielonej? Dlaczego zraniła tak głęboko jego niemądre serce? Cudna, mała, pierwsza pani jego instynktu.
Jak mianowicie to wszystko potrzebne było do