dawać, zabijał się pracą, której wcale nie lubił, upadał literalnie pod jej nadmiarem.
Na wsi rzadko sypiał w domu, będąc ciągle w rozjazdach. Pełnił też bowiem kilka funkcji obywatelskich, ceniony dla wielkiego nazwiska, majątku i energji, zadziwiającej u człowieka takiej tuszy. W mieście zajeżdżał do swego pałacu, gdzie miał bezczynne konie i bezczynną służbę. Właściwie jednak przebywał głównie w apartamentach kochanki swej, dziewczyny prostej, złej i zepsutej, którą obsypywał bogactwami i cieszył się, gdy mu robiła sceny i tłukła o posadzkę cenne przedmioty, mógł bowiem mówić sobie, że nawet tutaj nie znajduje tyle upragnionego spokoju.
Aniela drżała przed nim z trwogi i podziwu. Młodsza znacznie, widziała w mężu wspaniały jakiś typ władcy i pana. Chociaż sama urodzona dobrze i posażna, małżeństwo z księciem Jahniatyńskim uważała za wielką partję. Uległa suggestji otoczenia, że spotyka ją niespodziewane szczęście. I w atmosferze tej suggestji żyła. Rodziła potulnie i cicho swoje śliczne, nikomu na nic niepotrzebne dziewczynki. Martwiła się pracą nadmierną i wieloma chorobami męża, który nigdy naprawdę nie wypoczął i nie pomyślał o swem zdrowiu. Martwiła się tem, że nigdy go niema w domu — ale nie ze względu na siebie lub przez zazdrość, broń Boże, tylko z troski o jego zdrowie. Narażając się na najostrzejsze odprawy, na nieustanną opryskliwość, błagała go, by mniej palił, by nie pił tyle kawy i wina. I to właśnie, że tak nie dbał o siebie, że był uparty i gburowaty, uważała także za dowód jego wyższości.
Mieszkała z pasierbicą i córkami na wsi, w mieście i zagranicą naprzemian, zawsze nękana despotyz-