w jednych uczuciach, w jednych namiętnościach — to jest w miłości Polski i nienawiści Moskali“.[1] Więc też konsekwencyą tej nienawiści zwalczać będzie ugodową politykę Zajączka i pałacu Radziwiłłowskiego, potrząsając jeszcze drwiącym dowcipem nad śmiertelnem łożem Namiestnika.[2] Zwalczać będzie i Ordynata Zamoyskiego, który, choć później „zdepopularyzowany wśród własnego społeczeństwa, wykreślony z listy senatorów przez Sejm rewolucyjny... człowiek politycznie kruchy“[3], może i nie zasłużył bezwzględnie, podobnie jak i Zajączek, na tak namiętny pościg opinii publicznej, złośliwości i jadowitego sarkazmu Niemcewicza. Z tem wszystkiem — trudno niedopatrzeć, że poeta był dzieckiem zepsutem społeczeństwa warszawskiego — na niejedno więc sobie pozwalał, niejedną animozyę czy niechęć sztucznie rozdymał, niejedną sytuacyę fantazyą wytwarzał, aby tylko dać ujście spienionej fali dowcipu, który mu się w danej chwili na wargi cisnął i aby... się nad nim uśmiać do woli.
⁂
A oto maleńka jego próba. Nie komedya to, nie ekloga dramatyczna, choć ją tak nazwał Niemcewicz — to po prostu żart, ucieszny figiel.[4] To jeden z dowcipów, jakie rozochocony poeta na prawo i lewo rozsypywał, udramatyzowany dowcip — nic więcej! Tłumne i gwarne posiedzenie w Pałacu Błękitnym. Posiedzenie Towarzystwa Dobroczynności, pod prezydyalną laską p. Ordynatowej Zamoyskiej. Czcigodna to opiekunka i główna założycielka Towarzystwa, które pod jej macierzyńskim oddechem... wegetuje. Wegetuje, bo, jak to zwykle bywa, potrzeb wiele, a pieniędzy mało — mimo usilne zabiegi wszystkich jego członków.
A wśród nich nie byle kto, bo Gutakowska wojewodzina, ks. Sapieżyna, ks. Wirtemberska, Teresa Klicka, ks. Adam Czartoryski (prezes), hr. Ordynat Zamoyski (wiceprezes), minister sprawiedliwości Wawrzecki, Niemcewicz, Lipiński — ludzie znaczenia, wpływów, tytułów i zasług.
- ↑ A. E. Koźmian, l. c., t. I. Str. 258—259.
- ↑ K. Koźmian, Pamiętniki, Kraków 1865, t. III. Str. 155—156.
- ↑ Askenazy, Łukasiński, Warszawa 1908, t. I. Str. 168.
- ↑ Możnaby być skłonnym do nazwania rzeczy karykaturą (Niemcewicz miał ją bardzo lubić — wedle słów I. Chrzanowskiego. O komedyach A. Fredry. Kraków, 1917, str. 217) — z pewnemi jednak, dość istotnej natury, zastrzeżeniami.