By w ostatecznem zapomnieniu nie utonęło — przypomnieniem będzie...
tego, co, w ciżbie lat, pyłem turnusu bibliotecznego strząśnięte, spłowiało — lub w tece rękopiśmiennej zaległo, czekając lepszych czasów — — — —
tych wreszcie, których gwiazda przygasła, choć ongi paliła się promiennie, — tych wszystkich, niesłusznie wydziedziczonych z pamięci u potomności, wprowadzić chcemy na arenę, by po latach, wielu latach, przemówili znowu.
Guślarzowem zaklęciem zwołujemy duchy, co
„wśród tego padołu
ciemnoty i zawieruchy,
nędzy, płaczu i mozołu,
zabłysnęli i spłonęli
jako ta garstka kądzieli“.
Niech spłyną na Dziady naszych dzisiejszych trosk, naszych nadziei i, przypomnieniem będąc górnego wieku, co rozpalił się trzech słońc błyskawicami, zaświadczą o sobie, że nie byli z tych ostatnich z pod znaku Piękna i Prawdy, choć los wyznaczył im miejsce na krawędzi — ostatnie, zapomnianych.