— 149 —
okropne dzieje. „Banda“ cyganów składa się z dwóch chórzystów śpiewających i z dwóch wynajętych, „głuchoniemych“; jeden z nich jest zezowaty i wskutek tego zdaje ci się, że to odrazu patrzy kilku ludzi. Chóry brzmią wobec tego wspaniale. (Verdi obraca się w grobie na bok prawy). Wtem Trubadura coś poderwało, bo głupia Leonora chce iść do klasztoru.
Trubadur woła:
„Jedna chwila wydrzeć może najdroższego mi anioła!“
P. Ignacy Mann śpiewa jednak: „jedna chwyla“..., co nie jest pozbawione wdzięku.
Scena następna odbywa się w tym samym lesie, po którym wciąż chodzi w kółko Leonora, „otoczona“ swoją powiernicą. Wszystko, co się dzieje w operze, już się stało za sceną, bo jakieś dwie odsłony opuszczono. (Verdi usiadł w trumnie i tłucze głową o jej wieko).
Wreszcie zamienia się scena na wspaniałą salę w zamku Castellor. Trubadur chce się żenić i podśpiewuje sobie:
„...Niebiańskie tony dźwięczą tam,
Pójdź, o, aniele mój!
Przysięga święta ześle nam,
Rozkoszy czysty zdrój...“
Akuratnie!
Ale dobra Leonora powiada mu nato ślicznie:
„...Albo życiem mego łona.
Wydrę cię z morderczych szpon,
Lub na wieki połączona,
Zgonem twój przypłacę zgon!“