Jump to content

Page:Makuszyński - Straszliwe przygody.djvu/166

From Wikisource
This page has been proofread.

— 156 —

siąc, że się wypadek taki nigdy w Zakopanem nie zdarzył; nigdy jednak za mojej pamięci. Starzy ludzie opowiadają... Zresztą starym ludziom nie można dowierzać, bo czasem bredzą.

Jednego dnia zarząd pensjonatu pisze tedy na czarnej tablicy: „We czwartek odbędzie się reunion!“ Czarna taka tablica służyła kiedyś do wypisywania codziennego menu obiadu, teraz jednak okazała się zbyteczną, gość bowiem wie, że codziennie dostanie cielęcinę, która pod koniec tygodnia dorasta i zamienia się w „sztukę mięsa“.

Na widok tego wspaniałego ogłoszenia, pensjonat dostaje gorączki; panie biegną do fryzjera, aby zamówić godzinę, panowie czasem zamawiają kąpiel, mamy z córkami na wydaniu nie mogą przełknąć śliny ze zdenerwowania, samotne lwice bez mężów robią manicurę pazurów, wypłowiałe tygrysice wydobywają z głębokiego ukrycia elektryczne żelazko do prasowania i białą suknię; zbrodnicza ta ze względu na kradzież elektryczności czynność prasowania, powoduje zazwyczaj krótkie spięcie i ciemności; nieszczęśliwa służba dostaje obłędu, bo wciąż wołana do pomocy, biega jak szalona, jednem słowem wspaniały pensjonat przybiera pozór renomowanego szpitala warjatów.

Najbardziej jednak wzruszona jest padronessa pensjonatu, i jego honorowa prezesowa. Siaduje przy obiadach na naczelnem miejscu stołu, a co drugi dzień skarży się na ból głowy, co ma oznaczać przepracowanie i oddanie całego życia na usługi gości, to się zaś objawia czasem westchnie-