listu, który pisze wśród hałasu rozwydrzonych uczniów.
„Wybacz mi, ukochany Kubusiu, ból, który ci sprawię. Raz jeszcze zapłaczesz przeze mnie, ty, który już płakać przestałeś... Będzie to jednak po raz ostatni.
Gdy odbierzesz ten list, twojego biednego Danka nie będzie już na świecie...“
W tej chwili hałas na sali wzmaga się, Mały przerywa list, zapisuje kilku uczniów na prawo i na lewo do dziennika, ale poważnie, bez gniewu. Potem ciągnie dalej:
„...Widzisz, Kubusiu, było mi już za bardzo źle. Musiałem odebrać sobie życie, nie mogłem inaczej... Cała moja przyszłość zmarnowana; wypędzono mnie ze szkoły; chodzi tu o kobietę, ale za długo byłoby o tem pisać; w dodatku narobiłem długów, odzwyczaiłem się od pracy, jestem zhańbiony; przykrzy mi się żyć, czuję wstręt do życia i lęk przed niem... Wolę już odejść...“
Znowu Mały musi przerwać pisanie: — — „Soubeyro! — pięćset wierszy! Fouque i Loupi — do kozy na niedzielę!“ — Poczem kończy list.
„...Żegnaj, Kubusiu, miałbym ci jeszcze wiele do powiedzenia, ale czuję, że się rozpłaczę, a uczniowie patrzą na mnie. Powiedz mamie, że stoczyłem się w przepaść w czasie wycieczki lub, że lód załamał się pode mną na ślizgawce. Jednem słowem — wymyśl cokolwiek, byle się nieszczęśliwa kobieta nigdy praw-