jej sąsiadki, taka Musetta z Nanterre[1], powracającą do domu zawsze o jednej porze i zawsze sama. Nie miałem co do tego żadnej wątpliwości, gdyż kilkakrotnie, gdy wchodziła do swojego pokoju, nasłuchiwałem pilnie, przyłożywszy ucho do ściany... Niezmiennie słyszałem jedno i to samo: najpierw odgłos jak przy odkorkowywaniu i zakorkowywaniu butelki, a po chwili: buch! jakgdyby upadek ciężkiego ciała na podłogę i natychmiast potem drżący, ostry głos, niby ochrypłego piewika, nucący jakąś dziwną, jednostajną, aż do łez smutną melodję. Melodji tej towarzyszyły jakieś słowa, których jednak nie mogłem rozróżnić, wpadało mi tylko w ucho kilka następujących sylab: Tolokototinian! tolokototinian! które powtarzały się jak silniej akcentowana zwrotka w śpiewie: tolokototinian! głos nagle cichł i słyszałem już tylko miarowy, ciężki oddech... Wszystko to zaciekawiało mnie mocno. Pewnego ranka Kubuś, wracając z konwią wody, podszedł do mnie tajemniczo i szepnął cicho:
— Jeśli chcesz zobaczyć naszą sąsiadkę to tylko pssst... ona tu jest.
Jednym susem rzuciłem się do sieni... Kubuś mówił prawdę... „Biała Kukułka„ była w swoim naoścież otwartym pokoju i mogłem nareszcie jej się przyjrzeć... O Boże, oglądałem ją tylko przez jedno mgnienie oka — ale wizja, którą ujrzałem, była okropna. Wystawcie sobie izdebkę na poddaszu, ale zupełnie pustą; na podłodze — siennik, na kominku — butelka
- ↑ Nanterre — okolica, z której pochodziła święta Genowefa.