Jump to content

Page:PL A Daudet Mały.djvu/218

From Wikisource
This page has not been proofread.

gi i trzeci; — „Tak, dla ciebie!... dla ciebie!...“ — Wówczas ucałowałem ponsową różyczkę i ukryłem ją na piersiach.
 Gdy Kubuś wrócił wieczorem do domu, znalazł mnie pochylonego nad warsztatem rymów. Nie dałem mu nawet poznać, że w ciągu dnia wychodziłem z domu. Na nieszczęście, gdy się rozbierałem, ponsowa różyczka, ukryta na piersiach, wypadła i legła na ziemi przy łóżku: wszystkie te czarodziejki są straszliwie przewrotne. Kubuś podniósł kwiat i przyglądał mu się długo. Nie wiem, kto z nas dwojga był bardziej czerwony, róża — czy ja.
 — Poznałem ją — powiedział wreszcie Kubuś — to róża z krzewu, który kwitnie tam, na oknie salonu.
 I dodał, oddając mi ją:
 — Mnie ona nigdy nie dała róży...
 Powiedział to z takim smutkiem, że mi się w oczach łzy zakręciły.
 — Kubusiu, najdroższy Kubusiu, przysięgam, że do dnia dzisiejszego...
 Przerwał mi łagodnie.
 — Nie tłumacz się, jestem pewien, że niczego nie dokonałeś przeciwko mnie... Ja wiedziałem o tem, wiedziałem, że ona kocha ciebie. Przypomnij sobie, co ci mówiłem: — „Ten, którego ona kocha, nie mówił, nie potrzebował mówić, a jest kochany.“
 I rzekłszy to, biedny chłopak zaczął chodzić po pokoju. Ja patrzyłem na niego, jak skamieniały z różą w ręku.
 — Stało się to, co się stać musiało — przemówił po chwili. Przewidziałem to oddawna. Wie-