bie... Może dama z pierwszego piętra chciała się zobaczyć ze swoją murzynką...
— To ona — mówił sobie, jak przygwożdżony do miejsca.
Nagle jakaś wonna jasność wypełniła pokój.
Drzwi skrzypnęły... ktoś wszedł...
Mały, nie odwracając głowy, spytał drżącym głosem:
— Kto tam?
Kubuś wyjechał dwa miesiące temu i nieprędko powróci. Panna d’Hacqueville umarła. Markiz w towarzystwie sekretarza obwozi swoją żałobę po całych Włoszech i ani na dzień jeden nie przerywa pisania pamiętników. Kubuś, przepracowany, zaledwie zdąży kiedy niekiedy do brata wysłać krótki list to z Rzymu, to z Neapolu, to z Pizy, to z Palermo. Stempel tych listów jest coraz to inny, zato treść wciąż ta sama: ...Czy pracujesz?... Jak się miewają „czarne oczy”?... Czy już pojawiła się recenzja Gustawa Planche’a?... Czy bywasz u Irmy Barel?... Na te wciąż jednakowe pytania Mały odpowiada, że pracuje dużo, że książka rozchodzi się szybko, a „czarne oczy” miewają się doskonale, że nie widuje wcale Irmy Borsl i nie słyszał nic o Gustawie Planche.
Ile jest w tem prawdy? — dowiemy się tego z ostatniego listu, który Mały napisał pewnej burzliwej nocy w przystępie gorączkowego szału: