im były naturalnie wystarczyć na życie w tej dzielnicy nędzarzy. Ale, na nieszczęście, ani jedno, ani drugie nie miało pojęcia, co to są pieniądze. On, dlatego, że ich nigdy nie posiadał, a ona — dlatego, — ze miała ich dotychczas za dużo. To też marnotrawili je oboje bez miłosierdzia. Już piątego każdego miesiąca ich kasa — mały jawajski pantofelek ze słomy kukurydzanej — była zawsze pusta. Pieniądze szły najpierw na kakatoesa, który jadł tyle, co dorosły człowiek. Po za tem: szminki, puder, pasta, pendzelki, wszystkie przybory do charakteryzacji scenicznej. Dalej — odbitki ról, których dostarczała dyrekcja, były za brudne, za zniszczone; dla pani musiały być zawsze nowe, musiała też zawsze mieć kwiaty... dużo kwiatów. Wolałaby nie jeść, niż mieć puste żardinjerki.
Po dwóch miesiącach utonęli już w długach. Zadłużyli się w restauracji, w hotelu, u portjera teatru. Co pewien czas jakiś dostawca, zniecierpliwiony, przychodził od rana urządzać sceny. Wówczas, chwytając się ostatniej deski ratunku, Mały biegł do drukarza i pożyczał od niego parę luidorów na rachunek Kubusia. Drukarz, który miał w ręku drugi tom znakomitych pamiętników i wiedział, że Kubuś w dalszym ciągu pełni obowiązki sekretarza u markiza, otwierał mu sakiewkę bez zastrzeżeń. Tak pożyczając luidora po luidorze, wybrali od niego czterysta franków, co razem z kwotą, należną za „Sielski Dramat“, ochiążało Kubusia długiem w wysokości tysiąca trzystu franków.
Biedna Matka! Ileż ciosów czekało na nią po powrocie! Ucieczka Danka, łzy „czarnych oczu”, cały nie-
Page:PL A Daudet Mały.djvu/287
Appearance
This page has not been proofread.