Zrozumiałem odrazu, że Kubuś jest przy zdrowych zmysłach. Odpowiedziałem bez wahania:
— Przysięgam.
— Otóż ty nic nie wiesz, prawda... Cicho! tworzę poemat, wielki poemat...
— Poemat, Kubusiu, ty tworzysz poemat?...
Zamiast odpowiedzi, Kubuś wydostał z pod kurtki olbrzymi zeszyt czerwony, który sam sobie oprawił; na okładce widniał własnoręcznie, jak najpiękniej wykaligrafowany nagłówek:
Religja! Religja!
Poemat w dwunastu pieśniach.
Napisał Eyssette (Jakób).
Było to coś tak wzniosłego, że nieledwie dostałem zawrotu głowy.
Bo, chciejcie tylko zrozumieć! Kubuś, mój brat Kubuś, trzynastoletni dzieciak, Kubuś, ten od szlochów i garnuszków z klajstrem, układał poemat Religja! Religja! w dwunastu pieśniach!
I nikt się tego nie domyślał. 1 w dalszym ciągu posyłano go z wielkim koszem do zieleniarki, a ojciec urągał mu częściej, niż kiedykolwiek — „Osioł z ciebie, Kuba!“
O biedny, kochany Eyssette (Jakóbie), chętnie byłbym ci się rzucił na szyję, gdybym był śmiał. Ale nie śmiałem... Pomyślcie tylko!... Religja! Religja! Poemat w dwunastu pieśniach. Wszakże, gwoli prawdy, muszę przyznać, że utworowi daleko jeszcze było do końca. Zdaje mi się nawet, że napisane były dopiero cztery pierwsze wiersze pierwszej pieśni. Ale