wsze strony, jednem słowem, kreski w rodzaju samego Bambam.
Nie zajmowano się nim wcale. Nie należał właściwie do żadnej klasy: wchodził zazwyczaj do tej którą zastawał otwartą. Raz znaleziono go, piszącego kreski w klasie filozofji!...[1] Niezwykły to był uczeń!
Przypatrywałem mu się niekiedy, gdy tak siedział zgarbiony we dwoje, nad zeszytem; pot kapał mu z czoła, sapał, wysuwał język, pióro zaś trzymał całą garścią i naciskał je z całych sił, jakgdyby chodziło o przedziurawienie kajetu... Przy każdej kresce maczał pióro, a na końcu każdego wiersza wsuwał zpowrotem język do ust i odpoczywał, zacierając ręce.
Odkąd zostaliśmy przyjaciółmi, Bambam pracował o wiele chętniej.
Zapisawszy całą stronę, śpieszył do mnie; na czworakach gramolił się po schodkach na katedrę i rozkładał przede mną swoje arcydzieło.
Klepałem go serdecznie po ramieniu, mówiąc:
— Doskonale!
Kreski były co prawda obrzydliwe, ale nie chciałem go zniechęcać.
Powoli jednak pałeczki zaczęły się trzymać prościej, pióro nie rosiło już tyle kleksów, zeszyty były czystsze...
Myślę, że może udałoby mi się nauczyć go cze-
- ↑ Ostatnia klasa gimnazjum przygotowuje do t.zw bakalareatu; egzamin ten uprawnia do wstępu na uniwersytet. (Przyp.tłum.)