Jump to content

Page:PL A Daudet Mały.djvu/87

From Wikisource
This page has not been proofread.

Przeciwnie, dzielny chłopiec z niego... A nie odkrywajże się tak ciągle, do stu djabłów!.. Dobrze mu się dzieje. Naturalnie popłakuje sobie wciąż, tak, jak i dawniej, ale po za tem jest zadowolony. Dyrektor wziął go do siebie na sekretarza... Nic nie robi, tylko pisze pod dyktando... Bardzo przyjemne zajęcie.
 — Więc ten biedny Kubuś skazany jest na pisanie pod dyktando całe życie!?
 Mówiąc to, Mały roześmiał się serdecznie, a za nim pan Eyssette, z radości, że go widzi w tak dobrem usposobieniu; zrzędzi tylko na tę obrzydłą kołdrę, która się wciąż zsuwa.
 O błogosławiona infirmerjo! Ileż szczęśliwych chwil spędził w niej Mały za niebieską firanką! Pan Eyssette nie opuszcza go ani na chwilę; siedzi przy nim cały dzień; Mały chciałby, aby na zawsze tu pozostał. Niestety, to niemożliwe. Towarzystwo wyrobu i sprzedaży win potrzebuje swojego wojażera. Trzeba jechać, dokończyć objazdu po Sewennach.
 Po wyjeździe ojca chłopiec leży sam jeden w cichej infirmerji. Trawi całe dni na czytaniu, siedząc w wielkim fotelu pod oknem. Z rana i wieczorem wyżółkła pani Cassagne przynosi mu posiłek. Mały opróżnia filiżankę buljonu, zjada kawałek kurczęcia i mówi: — „Diękuję pani“. — Nic więcej. Ta kobieta mu się nie podoba, tchnie od niej gorączką; nie raczy nawet na nią spojrzeć.
 Otóż pewnego ranka, gdy jak zwykle, nie podnosząc nawet oczu od książki, rzucił swoje zimne: — „Dziękuję pani!“ — usłyszał miły głosik:
 — Jakże się pan dziś czuje, panie Danielu?