tam na straży dwudziestu pięciu ludzi. Przeniosą ją z łatwością moi marynarze.
— Dalej chłopcy, żywo! — zawołał.
Czterej majtkowie zrobili nosze naprędce ze swojej broni i położyli na nich ciągle bez zmysłów pozostającą Joannę.
— Wracaj księże wikary do swego mieszkania-mówił hrabia de Kernoël a spiesz się... bo kule na nowo świstać poczynają. Wypędzamy kommunistów z przedmieścia du Temple, wkrótce będziemy ich tu mieli.
— A więc ze świtem wszystko się ukończy?
— Zapewne, będziesz mógł jutro odwiedzić tę chorą w ambulansie.
Czterej majtkowie niosący Joannę Rivat, zwrócili w stronę ulicy Bertrand dla skrócenia sobie drogi.
— Idź prędko! — dodał kapitan, ściskając rękę wikarego i udał się po zamarynarzami.
Trzysta kroków zaledwie dzieliło księdza d’Areynes od jego mieszkania w Pepincourt.
Działa grzmiały zaciekle na bulwarach Woltera i Richard-Lenoir.
— Związkowi wciąż zajmowali potężną barykadę, wzniesioną przez nich w tem miejscu, odpowiadając bez przerwy na wystrzały Wersalczyków.
Wystrzały wzmagały się, jak z jednej tak z drugiej strony. Oddziały wojsk Wersalskich szły na bulwar Woltera dla zdobycia tam barykady, bronionej z dziką zaciekłością przez kommunistów.
Wobec tego huraganu spadających bezprzestannie bomb i granatów, ksiądz d’Areynes zapytywał siebie, azali zdoła przybyć żywym do mieszkania?
Przedostał się wreszcie na róg ulicy Pepincourt.
Kule padające ze wszech stron na bruk, roztrzaskiwały się o mury domów. Jedynie środkiem ulicy przejść było jeszcze można.
Poleciwszy swą duszę Bogu, wikary podbiegł ku bramie domu, w którym zamieszkiwał.
Brama była na wpół otwartą.
W chwili, gdy próg jej przestępował, wchodząc do sieni, padł nagle.
— Boże! jestem raniony! — wyjąknął cicho.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/243
Appearance
This page has not been proofread.