Magdalena wszedłszy do mieszkania zapomniała o swoim przestrachu, i pobiegła co prędzej z tą wieścią do lokatorów drugiego piętra.
Obiadowano mniej smutnie niż przed tem, mimo że wystrzały artyllerji coraz bliżej słyszeć się dawały.
Chwilami dom drżał aż do fundamentów, zdając się, że w proch rozpadnie.
Nikt nie myślał o udawaniu się na spoczynek.
W pokoju bez światła, po za zapuszczonemi szczelnie roletami, stary doktor chirurg stał, nasłuchując. Wystrzały karabinowe oraz huk armat zwiększały grozę z każdą chwila.
— Ida naprzód! maszerują, nasze dzielne oddziały i wkrótce zawładną tym okręgiem, — pomrukiwał Leblond.
Walka w rzeczy samej zbliżała się widocznie w stronę kościoła świętego Ambrożego.
Trzy wyż wspomniane osobistości oczekiwały drżąc, nie oddychając prawie.
Mimo natężonej uwagi z jaką każde z nich nasłuchiwało hałasu na ulicy, nikt nie dosłyszał bolesnego okrzyku księdza d’Areynes, z jakim padł umierający na wschodach, ani ciężkiego upadku jego ciała. Wystrzały z ręcznej broni i huk artyleryi tłumiły wszelkie inne odgłosy.
Przez dwie godziny ów doktor chirurg wraz z żoną i Magdalena stali nieruchomie, pełni trwogi i nadziei.
Na bulwarze Woltera, ludzie przebiegali tłumami. Cienie ich oświetlone ponurym błyskiem wystrzałów odbijały na zapuszczonych roletach. To kommuniści uciekali w nieładzie ku bulwarowi Woltera.
Nagle dały się słyszeć gwałtowne uderzenia kolbami we drzwi od ulicy Popincourt i głosy wołające:
— Otwórcie!... otwórzcie! to Wersalskie oddziały!
Uderzenia we drzwi podwajały się, a od huku strzałów drżała cała dzielnica.
Leblond z najzupełniejszą krwią zimną podciągnąwszy w górę roletę, po za którą stał ukryty, ujrzał czerwone pantalony i błyszczące bagnety.
Dobijać się nie przestawano. Grube drzwi bramy trzeszczały pod uderzeniami.
Doktor-chirurg, otworzy wszy okno, wychylił się na zewnątrz.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/292
Appearance
This page has not been proofread.