że on tak gorąco kochał swoją synowicę! Była ona — mawiał jedną z dwojga jego dzieci, licząc ją i Raula.
Po chwili czytał dalej:
Przeczytawszy to, pan d’Areynes drgnął przerażony.
Żałobną zasłonę? co to znaczy? — powtórzył.
Na te wyrazy, zmieniła się nagle fizyonomja starca. Pobladł straszliwie! Uczuł, że serce bić mu przestaje, że jak gdyby obręcz żelazna ściska mu piersi. Konwulsyjne drganie wstrząsało nim od stóp do głowy.
Nie zdołał już czytać dalszych zdań listu. Przebiegał je tylko obłędnym wzrokiem i zatrzymał się na wyrazach:
Po odczytaniu tych słów zabójczych, starzec ujrzał się nagle otoczonym głębokiemi ciemnościami. Wzrok odmówił mu posłuszeństwa. Na pobladłą twarz jego wystąpił szkarłatny rumieniec. Oczy mu krwią nabiegły. Uczuł, jak gdyby młot ciężki spadł mu na czaszkę.
Zerwał się, chcąc wołać o pomoc. Nie mogąc wydać głosu z ust na wpół otwartych, padł całym ciężarem na podłogę, trzymając w zaciśniętej dłoni ów list, który go życia pozbawił.
W pół godziny po katastrofie, wszedł Piotr Rènand do sali. Spostrzegłszy swojego pana leżącym martwo na ziemi, z zaczerniałą twarzą, przypadł do jego ciała z okrzykiem strasznej rozpaczy.