— Nie zastanowiłem się; zresztą, nie miałem grosza na wyjazd z Paryża.
— Wyznaj żeś wolał w nim pozostać i korzystać z panującego nieładu, który był twoim żywiołem i gdzie mogłeś bez kontroli nad sobą dać wolny bieg swoim występnym namiętnościom. Przez dwa miesiące rozsiewałeś postrach i spustoszenie w całym okręgu. Mam przed sobą w papierach dokonywane przez ciebie rekwizycye z twym własnoręcznym podpisem jakie wyciskałeś gwałtem przy pomocy zbrojnych kommunistów, grożąc handlującym rozstrzelaniem w razie gdyby niechcieli zadość uczynić twoim wymaganiom.
— Duplat opuścił głowę, drżąc cały.
Nie kłamał więc Merlin ostrzegając, że liczne denuncyacye zostały wniesione przeciw niemu.
— Zaprzeczysz więc, żeś nie popełnił tych zbrodni, o jakie cię oskarżają? — pytał dalej prezydujący.
— Nie! pułkowniku.
— Uznajesz się więc być winnym?
— Tak, jestem winien, to prawda, ciężko winien, ale nie z własnej dobrej woli...
— Jakto nie z własnej woli?... więc z czyjej?
— Z woli tych, którzy nas podburzali! — zawołał Duplat z udaną rozpaczą. Z woli przywódców, którzy pragnęli ogólnego zamieszania, aby pochwycić władzę i pieniądze, którzy pchali nas naprzód, zachęcając i podniecając wymownemi słowy, upajając nas kłamstwami i utopjami, jakim wierzyliśmy jak głupcy!
Mówili nam, iż po odniesionym zwycięztwie przez związkowych i obaleniu rządu, którego obwiniali o porażkę armii i poddanie się Paryża, bronionego przez dwieście tysięcy ludzi dobrze uzbrojonych, pobijemy Prusaków i wypędzimy ich po za granicę, a nawet i dalej z bagnetami na ramieniu.
To wszystko pozawracało nam głowy!
Podano nam broń i pełne szklanki wina. Uzbrajaliśmy się, pijąc. Zresztą, wyznać trzeba, iż jakiś powiew szału zapanował po nad Paryżem. Znajdowano rozkosz przystrajając się w pióropusze, złocone galony i szarfy czerwone.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/344
Appearance
This page has not been proofread.