Jump to content

Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/424

From Wikisource
This page has not been proofread.

lazłbym człowieka, który wymieniłby mi to na brzęczące luidory!
 Były kapitan Kommunistów nie odznaczał się, jak wiemy, skrupulatnością. Nie należał do ludzi zdolnych się oprzeć pokusie, a tu przyznać trzeba, była ona zbyt silną.
 Drzwi pawilonu zostały zamknięte i Duplat pozostał sam, przechadzając się w około.
 Korzystając ze swego stanowiska, badał szczegółowo wnętrze budynku.
 Jedno, jedyne okno, przepuszczało tam światło, a to okno nie było okratowane.
 Wśród dnia, nie można było myśleć o rozbiciu szyby, lub podważeniu zamku. Należało oczekiwać sposobności.
 Nazajutrz, około dziesiątej wieczorem, postawiono Duplat’a na straży w tymże samem miejscu.
 Pokusa zbyt silnie działała, ażeby mógł ją pokonać.
 Wycierpiał wiele podczas pobytu swego na wygnaniu. Źle żywiony u kolonistów w służbach, u których pozostawał, nieraz przycierpiał i głodu. Ach! jakże żałował szczęśliwych czasów, w których był kapitanem Kommuny! Wystarczało mu wtedy podpisać bon rekwizycyjny, aby otrzymał wszystko, czego potrzebował, nie wydając pieniędzy.
 Deportowani, posiadający nieco grosza, mogli złe znosić cierpliwiej.
 — Nie czują głodu przynajmniej! powtarzał z zawiścią.
 — Ha! skoro szatan rozsypał złoto przedemną mówił dalej nie będę o tyle głupim, bym je miał odepchnąć od siebie.
 — Jako człowiek przezorny, zachował pozorną obojętność wobec wojskowych oddziałów, mających przyjść zmienić wartę o dziesiątej wieczorem i utworzyć kordon w około pawilonu przy drzwiach, którego stał na straży.
 Ow oddział złożony był z żołnierzy złamanych znużeniem, osłabionych gorącą temperatura, do jakiej nie byli nawykli, drzemiących w postawie stojącej, wsparci na bagnetach.
 Byli to po większej części skazańcy kryminaliści pozaciągani do wojska, żartujący sobie ze wszystkiego, radzi odnaleźć łup w mieszkaniu jakie strzedz mieli, deportowani spędzający czas na rozmowach o ostatnich walkach Kommuny.