do nowego mego rozporządzenia i będzie obiadowała wraz z nami.
— Biegnę, natychmiast-odpowiedziała służąca.
— Może zechcesz pójść z Pelagją Joanno, obejrzeć swój pokój? — mówił, zwracając się do przybyłej.
Biedna matka, pochwyciwszy rękę księdza d’Areynes, okrywała ją pocałunkami, poczem pośpieszyła za Pelagją.
Po jej odejściu, oba z Rajmundem Schloss rozpoczęli porządkowanie korespondencyi przerwane chwilowo. Ksiądz Raul pełnił te robotę pogrążony w głębokiej zadumie. Myśl jego zwracała się bezustannie do treści świeżo odebranego listu.
W małym saloniku, wytwornie umeblowanym, a należącym do apartamentu zajmowanego przez panią Rollin wraz z córką w pałacu przy ulicy Vaugirard, widzimy trzy osoby zebrane w około stołu oświetlonego lampą.
Trzema temi osobistościami są: Henryka, Marja-Blanka i Lucyan de Kernoël, młody męższczyzna, którego przed siedemnastu laty widzieliśmy chłopięciem, towarzyszącym ojcu w szpitalu Wersalskim, gdzie Paweł Rivat dogorywał na śmiertelnem łożu.
Henryka Rollin, zadumana, milcząca, siedziała pochylona po nad robótką.
Marja-Blanka haftowała według rysunku, ułożonego przez siebie, a Lucyan de Kernoël czytał głośno obu kobietom jeden z romansów angielskich Diekensa.
Biedna Henryka mocno się zmieniła od owego czasu, gdyśmy ją widzieli prawie umierającą w piwnicy domu przy ulicy Servan.
Bujne jej jedwabiste włosy, obecnie mocno posiwiałe,