U niej... na chwilę przed tem, gdy ją wyniesiono bezprzytomną z gorejącego domu.
— To dziwne!... to prawie niedouwierzenia!...
— A jednak prawdziwe.
— Nikt nie wie naturalnie kto jest sprawcą tej — zbrodni?
— Przeciwnie, jest to wiadomem. Ów nędznik został widzianym... Joanna go zna!.. i ty go znasz także — dodała Henryka, patrząc w oczy mężowi.
Rollin drgnął pod badawczem spojrzeniem swej żony i spuścił wzrok ku ziemi. Ostatnie jej słowa zmroziły go do szpiku kości.
— Ja?... mam znać tego złodzieja, tego zbrodniarza? — wolał, udając osłupienie.
— Znasz go... i z blizka!
— Któż to jest?
— Twój dawny kolega sierżant z czasów wojny ten nędznik, który przychodził nam grozić podczas Kommuny.
— Serwacy Duplat?...
— On!... właśnie...
— Ten łotr był zdolnym do wszystkiego — odrzekł Gilbert z pogardą. — Ale czy ta wiadomość jest pewną?
— Powtarzam ci, że go widziano. Świadek, któremu słowu można bez wachania uwierzyć.
— Kto był tym świadkiem?
— Henryka postanowiła nie wspominać nigdy wobec męża nazwiska księdza d’Areynes, ponieważ ono wywoływało pomiędz niemi przykre gwałtowne sceny. Tem bardziej teraz po ostatniej bytności u swego kuzyna, wstrzymać się postanowiła.
Joanna Rivat niewymieniła mi tego nazwiska — odpowiedziała.
— To przypuszczenie wydaje mi się być głupiem, bezsensownem, niepodobnem do prawdy — zawołał Gilbert. — Jeżeli Duplat kiedykolwiek źle czynił, to wiódł go ku temu jakiś własny interes. Jakiż interes mógłby mieć w ukradzeniu tych dzieci? Widocznie żaden!
— Joanna Rivat wierzy w czyn nienawiści lub zem-
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/608
Appearance
This page has not been proofread.