Jump to content

Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/630

From Wikisource
This page has not been proofread.

 Wdowa podeszła ku byłemu kapitanowi kommunistów.
 — Czy to pan chcesz zemną mówić? — zapytała.
 — Tak pani! — wyjąknął Serwacy nieśmiało.
 — A zatem mów! Słucham cię.
 Duplat wstał z krzesła.
 — Chciałbym pomówić z tobą sam na sam — rzekł cicho.
 Palmira nie odznaczająca się nigdy dystynkcyą obyczajów, wybuchnęła śmiechem.
 — Sam na sam... zemną? — wołała, śmiejąc się ciągle. — Idź naprzód do fryzyera, każ sobie obciąć włosy i brodę. Następnie wymyj się mydłem od stóp do głowy, a potem, zobaczymy!...
 Serwacy zdjąwszy kapelusz rzekł smutno:
 — Wiem, że się strasznie zmieniłem, sądziłem jednak, iż mimo to mnie poznasz.
 Palmira przypatrywać się zaczęła bacznie mówiącemu, szukając na próżno w tych zwiędłych rysach, znanej sobie niegdyś twarzy.
 — Nie! — zawołała po chwili — ja nieznam cię wcale!
 Były galernik zbliżył się ku niej.
 — Serwacy Duplat — wyszepnął.
 — Ty?... tu? — wyjąknęła z przestrachem wdowa.
 — Tak, ja!
 — Ależ to niepodobna!...
 — Widzisz wszelako, że tak jest. Muszę z tobą pomówić.
 Palmira zwróciła się do chłopca usługującego na sali.
 — Bernardzie! — wyrzekła — usiądź za kontuarem, ja wyjdę z tym panem.
 Chłopiec spełnił wydane sobie polecenie.
 — Idźmy rzekła do Duplata.
 I wprowadziła go do antresoli, w której zamieszkiwała, zamknąwszy drzwi na klucz za sobą.
 Tu posadziwszy go pod oknem na pełnym świetle, zaczęła się weń wpatrywać z uwagą.
 — Tak, poznaję cię teraz — wyrzekła — chociaż się bardzo zmieniłeś. Żyjesz więc jeszcze?
 — Żyję.
 — Sądziłam, że cię rozstrzelano?
 — Byłoby lepiej to dla mnie.