— Niech pan będzie łaskaw powiedzieć mi, którędy mam iść na ulicę Féron?
— Trzeba pójść ulica Denfert prosto aż do bulwaru, a tam zapytać się znowu.
— Dziękuję panu bardzo-odrzekła Róża.
Poszła, ale już z największym wysiłkiem wlokąc nogi za sobą.
Głód szarpał jej wnętrzności, pot zimny oblewał jej twarz
Przybywszy do przecięcia ulicy Denfert i bulwaru Port Royale zapytała znowu o drogę, a gdy jej wskazano ją, powlokła się podpierając, chwiejąca się cała o ściany domu.
Wszedłszy w ulicę Vaugirard zapytała o ulicę Féron.
— Piąta z kolei ulica, na prawo — brzmiała odpowiedź.
— Daleko to jeszcze?
— Pięć, sześć minut drogi, zależy jak kto prędko idzie!
Odpowiedź ta zelektryzowała ją. Pięć zatem minut wszystkiego dzieli ją od tej wielkiej dla niej chwili, w której stęskniona padnie w objęcia swej ukochanej mamy Joanny.
Zapomniawszy o głodzie, jaki nie przestawał nurtować z każdą chwilą więcej. Róża nie szła już teraz, lecz biegła, licząc gorączkowo ulice z prawej strony.
Wreszcie dojrzała oświetlona płomieniem gazu tabliczkę z napisem „Ulica Féron“, a za kilka chwil numer 6 domu.
Pociągnęła guzik dzwonka, a gdy drzwi otworzone.
Chwiejąc się weszła do antresoli, zamieszkiwanej przez weszła.