Stary praktyk miał zbyt wiele nauki i doświadczenia, by mógł pod tem względem łudzić się.
Zmiana w zdrowiu pani Rollin była coraz bardziej wyraźną i umysł zaciemniał się, pamięć zanikała.
Uczynił jeszcze kilka pytań by przekonać się dokładnie o stopniu rozwoju anemii mózgowej i doszedł do wniosku, że pomimo zdarzających się chwil jasnych, myśli chorej były w ogóle zamglone.
Opuszczając Henrykę dał znak jej córce, że pragnie z nią pomówić na osobności.
— Chciałbym zobaczyć się z twym ojcem — rzekł do niej.
Na pozór w żądaniu tem nie było nic dziwnego. Blanka jednak usłyszawszy je, rozpłakała się.
— Więc matka moja bardzo chora? — zapytała.
— Nie będę ukrywał przed tobą, że stan jej budzi we mnie obawę.
— Traci pamięć?...
— Tak. Należy pomyśleć o kuracyi systematycznej i dla tego właśnie chciałbym się zobaczyć z panem Rollinem.
Przywołany lokaj oświadczył, że pana niema w domu i wróci dopiero za parę dni.
— Przyjadę jutro rano, oświadczył lekarz i wyszedł.
Blanka powróciła do matki.
Smutne było teraz życie biednej dziewczyny.
Zawsze samotna, zbolała, niewiedziała gdzie szukać pociechy i rady.
Na ojca rachować nie mogła, wiedziała bowiem dobrze, jak jej nie lubił.
Myśl niedalekiej już może katastrofy przejmowała ją przestrachem.
Nie wiedząc co począć wysłała do księdza d’Areynes bilecik z powiadomieniem o stanie zdrowia matki oraz prośbą o radę.