— Zbrodnię? — powtórzył Grancey zdziwiony.
— Naturalnie. Pozbawiono chorą władz umysłowych za pomocą belladony i czyniono to tak gorliwie, iż zdaje mi się, że niedługo ona pożyje.
— Może użycie belladony istotnie było potrzebne — odrzekł Grancey — i może jeszcze okażę niezbędnem... to zależy od ciebie...
Cynizm byłego towarzysza z Numei przeraził Piotra.
— Ona jest bardzo chorą — rzekł — jeżeli umrze.
— Jeżeli umrze? — przerwał Grancey — mając w świadectwie datę urodzenia i imiona rodziców, łatwo będziesz mógł napisać akt zgonu.
Piotr przywołał służecego.
— Zaprowadź tę chorą do osobnego numer 4 i powiedz infirmerce niech ją przebierze w ubranie przytułku. Wkrótce przybędę sam i zobaczę. Lekarza asystenta wzywać nie trzeba!
Służący odprowadził Blankę do wyznaczonej jej celi.
Gdy Grancey pozostał sam z Piotrem. wypłacił mu umówioną sumę, a następnie pożegnał go i udał się do hotelu.
Czytelnicy zrozumieli zapewne potworny plan nikczemnika.
Wiedząc, że nic nie przełamie oporu Blanki, wykreślono ja za pomocą znanego nam fałszywego świadectwa z liczby żyjących i pod nazwiskiem Aliny Eugenii Pertuiset dla dobicia ostatecznego ciała, oddano ją do szpitala waryatów. Pozostawało już tylko przedstawić inną Marye-Blanke, istotę nieświadomą niczego i uległą ślepo, która odziedziczyłaby prawa do sukcessyi po hrabi Emanuelu i odgrywała rolę jakiej tamta przyjąć nie chciała.
Osobę taką wspólnicy teraz upatrzyli w Róży infirmerce przytułku w Blois, drugiej córce Joanny Rivat, która dzięki jedynie podobieństwu do siostry uniknęła noża Gastona Deprèty na korytarzu domu przy ulicy Feron.