— Merlin, spostrzegłszy lokatora nie zdołał zapanować nad zdumieniem i mimowoli wykrzyknął: Duplat!
— Merlin! — zawołał jednocześnie ex-kryminalista.
Obaj zmieszali się w najwyższym stopniu.
Brygadjer, widząc ich obu zakłopotanych, powziął tem większe jeszcze podejrzenie.
— Ach! więc wy znacie się! Ale to trudno. Na służbie niema przyjaciół. Przed chwilą występowałeś pan przeciwko Juljanowi Servaize, a teraz straciłeś minę... to znaczy, że nie spodziewałeś się pan zastać tu Serwacego Duplat’a, o którym myślałeś, że jest w Nowej Kaledonii i dla tego też głównie chodziło ci o sprawdzanie tożsamości Servaize’a. Więc Duplat jest pańskim przyjacielem, tem gorzej! Choćby był nawet i twoim bratem, nie puszczę go już!...
— Mogłem się omylić-odrzekł Merlin.
— Nie wyprowadzisz mnie kotku w pole odrzekł brygadjer. Jeżeli ten pan nie udowodni mi, że nazywa się w rzeczywistości Juljan Servaize, to będę musiał uważać go za Serwacego Duplata, kryminalistę, który samowolnie wydalił się z wyznaczonego miejsca zamieszkania i aresztować go. Panie Duplat! — zawołał aresztuję cię w przewidywaniu, że mogę spotkać się z tobą.
— Ależ — zaczął Duplat.
— Napróżno będziesz pan zaprzeczał. Merlin, zobaczywszy pana niespodziewanie, bezwiednie wymówił jego nazwisko. To dla mnie dosyć. A teraz chodź ze mną, a przede wszystkiem radzę spokojnie, bo nałożę bransolety!
Miał przeciwko sobie dwóch ludzi, gdyż w razie potrzeby Merlin z pewnością stanąłby po stronie swego przełożonego.
Zresztą chodziło o rzecz niewielką.
Za wydalenie się z miejsca zamieszkania kara bagatelna, a po odbyciu jej potrafi połączyć się znów ze swymi wspólnikami i odebrać swoją należność.
— Nie myślę opierać się — odrzekł — ale niech pan zarządzi tak, aby nikt w hotelu nie wiedział o tem co się stało, ze względu na właścicielkę, która winna jest tylko tyle, że przyjęła mnie na słowo, a której taki skandal mógłby zaszkodzić. Więc wyjdźmy po cichu i siądźmy do dorożki.