dobra i piękna, gdy wypadnie Bogu rozlać ją wśród ludzkości?
Przeto nie mylimy się wcale; upomnienia i wyroki sprawiedliwości niebiańskiej wygłaszasz do naszych ciemiężców; rady i słowa pociechy Chrystusowej miłości stosujesz do nas. Jest w tem nieomal kapłaństwo. Gdy wchodzisz na trybunę, zamienia się na jakąś ambonę duchowną; przed uniesioną duszą nagle wspomnienie wstaje Kościoła średniowiecznego, gromiącego tyranów i wyzwalającego narody i każę jej zapomnieć, że się znajduje w Izbie parów kupieckiej i spokojnej Francyi. I za to właśnie pragnę panu podziękować, ale cóż znaczą uczucia jednej istoty, gdy tysiące ich, gdyby tylko mogły, powstałyby w tej chwili jednozgodnie i przez Europę wołałyby do Pana: „Dziękujemy Ci!“
Nie wiesz może, że w chwili, gdy słowa niniejsze zwracam do Pana, setki bohaterskiej młodzieży naraża swą wolność i życie, ażeby przez granice rosyjskie i austryackie wprowadzić do Polski dziennik zabroniony, zawierający ostatnią Twą mowę. Ukryli go przed oczyma szpiegów, złożyli jak relikwię świętą na sercu swojem i dążą tak ubocznemi ścieżkami przez lasy i kupy śniegów, narażeni na każdym kroku na spotkanie się z kozakiem, który im spiż do piersi przyłoży, lub na kulę, którą ugodzi ich zdaleka metodyczniejszy Grenz-Jaeger[1] niemiecki; a jeśli unikną śmierci, to ześlą ich na Sybir, lub do której filii Szpilberku[2]. Ale tam, po drugiej stronie granicy, starcy, niewiasty i dzieci czekają powrotu ich z niepokojem niewypowiedzianym. Zapewne, obawiają się o los swych ukochanych, ale to nie jedyna myśl ich. Również silnie niepokoją się tem co Francya przez Pańskie usta wyrzekła o zamachu krakowskim. A gdy otrzymają ten dziennik, które-