Jump to content

Page:Staff - Uśmiechy godzin.djvu/29

From Wikisource
This page has not been proofread.


CISZA WIECZORNA.

 I.
Chwilo wieczorna!
Łąkę w niebo zmieniły gwiaździste stokrótki,
A z serc śnieżystych lilij płynie woń pokorna.

Srebrne godziny!
Jak słodko zda się czuwać przy fletni milczenia
I snom kraść chwile, patrząc na gwiazd narodziny.

Niebiosów pieczy!
Przecz zda się, jakby nigdy nie mogło być smutno,
Jakby szczęście ojczyznę miało w piersi człeczej?

Ach, niepamięci,
Głęboka, jak jezioro w letnią noc miesięczną,
Odurz serca zapachem słodkiej sianożęci.

Sen daj nam cichy!
Anioły, które we dnie odwiedzały ludzi,
Klęczą białe i leją łzy w lilij kielichy...


25