Jump to content

Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom II/XIII

From Wikisource
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 75 ]
XIII.

 List napisany, przez Gilberta Rollin do hrabiego Emmanuela d’Areynes. wrzuconym został jak mówiliśmy do pocztowej skrzynki w dniu 1 Czerwca.
 Mimo, że obsługa na poczcie nie została jeszcze należycie zreorganizowaną, ten list powinien był przybyć do Fenestranges nazajutrz po wysłaniu go z Paryża.
 Od czasu gdy Lotaryngja zabraną została częściowo przez Prusaków, mieszkańcy tej piękuej prowincyi, w pracy szukali zapomnienia klęsk i przebyłych boleści.
 Otoczony troskliwą opieką, żyjąc w spokojnej i cichej atmosferze domowej stryj Henryki nie obawiał się nastąpienia powtórnego attaku. Złe, zostało stanowczo pokonanem i wszystko zdawało się wróżyć starcowi lata długiego życia.
 Po pierwszem sparaliżowaniu, pozostało jedynie nerwowe rozdrażnienie i ogólny upadek sił, co w każdym razie niepokoiło doktora Pertuiset, odwiedzającego codziennie pana d’Areynes, bardziej jako przyjaciela niż lekarza.
 — Mój dobry Piotrze — mawiał niekiedy Rajmund Schloss do starego lokaja — nie zdołamy przedłużyć życia hrabiemu inaczej jak pod warunkiem usuwania z przed niego wszelkich nagłych wzruszeń. To co pozwolił mi Bóg pierwotnie dokonać nie jestem pewien czyli bym potrafił zrobić powtórnie. Pomnijmy, że hrabia ma lat siedemdziesiąt pięć, a w tym wieku po pierwszym attaku paraliżu życie trzyma się prawie na włosku. Najmniejsze wstrząśnienie złamać je może! Od nas należy wytworzyć mu spokojną egzystencyę i niedopuścić aby jakikolwiek cios w niego uderzył.
 Rzecz naturalna, iż obaj ci wierni słudzy wypełniali ściśle to wszystko, usuwając przed starcem wszelką sposobność do najlżejszych irytacyi. Postępowano z nim jak z wątłym chorobliwym dzieckiem.
 Hrabia Emanuel na to się nie uskarżał. Żył spokojnie, w otoczeniu prawdziwie go kochających ludzi.
[ 76 ] Straszne następstwa wojny, jej spustoszenia i klęski, oraz spodziewana auneksya Lotaryngii, budziły w jego sercu żal głęboki. Dawne wszak wybuchy gniewu hrabiego, ucichły teraz. Poszeptywał tylko ze łzami:
 — Biedny nasz kraj!... nieszczęśliwą Francya!
 Z listu księdza Raula nadesłanego z Wersalu, dowiedział się o krwawych trageuyach Kommuny i opowiadał o tem doktorowi Pertuiset w długich z nim pogadankach. Z dzienników wydawanych w Wersalu, a dostarczanych do Fenestranges, powiadamiał się o wszystkich bieżących wypadkach, z pośród których, najżywiej dotknęła go wiadomość, o coraz liczniejszych aresztowaniach księży. Od tej chwili niepokój go ogarnął.
 — Ach! oby tylko Raul niepowracał teraz do Paryza! — powtarzał nieustannie.-Ci nędznicy gotowiby go zabić. O ileż lepiej byłby uczynił z nami tu pozostając!
 W liście nadesłanym do stryja, ksiądz d’Areynes pisał obszernie o Henryce przedstawiając nędzę w jakiej oboje się znajdowali, chwaląc odwagę i wytrwałość młodej kobiety, która skutkiem braku i odmawiania sobie nieraz należytego posiłku, bardzo podupadła na zdrowiu. Wspomniał zarówno i o Gilbercie chcąc dlań wyjednać jakieśkolwiek względy u stryja, iż nie należał on do pomagających sprawie Kommuny.
 Hrabiego Emanuela rozrzewniły zawarte W liście szczegóły dotyczące jego synowicy, ale na wzmiankę o Gilbercie, zmarszczył brwi surowo. Instynktowa nienawiść do tego człowieka, nie zmniejszyła się w sercu starca. Pogardzał mężem Henryki jako nizką, brudną istotą i czuł, że nigdy pojednać się z nim nie będzie w stanie.
 Po za tem głęboki spokój panował w zamku Fenestranges. Rajmund wraz z Piotrem Rènaud urządzali się w ten sposób, ażeby nigdy na jedną chwilę niepozostawiać hrabiego osamotnionego.
 Każdego rana Schloss chodził na pocztę dla odebrania dzienników i listów adresowanych do pana d’Areynes. Zyskiwano tym sposobem pół godziny czasu, otrzymując je wcześniej przed rozdaniem wiejskim listonoszom, czego właśnie pragnął hrabia, chcąc jak najrychlej mieć nowe wiadomości.
[ 77 ] Rano, w dniu 3 Czerwca, przesyłka dla pana d’Areynes była większą niż zwykle. Znajdowało się w niej kilka listów, oprócz dzienników codziennych i tygodniowych.
 Odebrawszy tę paczkę z rąk Schlossa, Piotr Rènaud położył ją przed swoim panem na stoliku, poczem wyszedł na chwilę wysłany za jakiemś poleceniem.
 Pan d’Areynes siedział na fotelu, przy wielkich oszklonych drzwiach balkonowych, w tem samym miejscu, gdzie go tknął ów straszny attak apopleksyi.
 Wziąwszy, listy położone przed sobą, zaczął rozcinać koperty jedną po drugiej, przeglądając znajdujące się na każdym podpisy, aby tym sposobem odnaleźć rychlej list od księdza Raula.
 Adres na czwartym liście zwrócił jego uwagę.
 Spojrzał na pieczęć pocztową wyciśniętą na kopercie i wyczytał na niej „Paryż“.
 — Paryż? — powtórzył — to nie od Raula. Nie jego to jego pismo. Charakter jednak tego pisma obcym mi nie jest... Czy to czasem nie list od Gilberta?
 Na tę myśl drgnął nerwowo.
 — To być nie może! — wyszepnął. — Gilbert wie dobrze o ile jestem dlań nieprzychylnym, zkądby więc miał pisać do mnie?
 I jakby w odpowiedzi na to zapytanie, przyszła mu na myśl Henryka. Wszak pisał wikary, że ona była chorą?
 Śmiertelna obawa ścisnęła serce starca. Palce mu drżały podczas, gdy z pośpiechem rozcinał kopertę.
 Wyjąwszy list szukał oczyma podpisu. Podpis brzmiał: „Gilbert Rollin“.
 — Nie omyliłem się więc! — zawołał i czytać zaczął.
 Po pierwszych zdaniach listu, uśmiechnął się ironicznie.
 — Jakiż nikczemny obłudnik! — myślał z pogardą na list spoglądając. Sądzi więc, że mnie po raz drugi oszukać potrafi? Nie! nigdy. Podobna sztuka raz tylko udać się może.
 Wiadomość o odbytej słabości Henryki i przyjściu na świat zdrowej dziewczynki, zatarła poprzednie przykre wrażenie.
 Łza rozrzewnienia spłynęła na policzki hrabiego. Wszak[ 78 ]że on tak gorąco kochał swoją synowicę! Była ona — mawiał jedną z dwojga jego dzieci, licząc ją i Raula.
 Po chwili czytał dalej:

 „Niestety jednak, panie hrabio, na ów radosny obraz rodzinny, los złowrogi rzuca żałobną zasłonę...

 Przeczytawszy to, pan d’Areynes drgnął przerażony.
 Żałobną zasłonę? co to znaczy? — powtórzył.

 „Zmuszony jestem ci donieść bardzo bolesną wiadomość — brzmiały słowa listu — z sercem ściśnionem, załzawionemi oczyma. Nasz ukochany kuzyn, ksiądz Raul...

 Na te wyrazy, zmieniła się nagle fizyonomja starca. Pobladł straszliwie! Uczuł, że serce bić mu przestaje, że jak gdyby obręcz żelazna ściska mu piersi. Konwulsyjne drganie wstrząsało nim od stóp do głowy.
 Nie zdołał już czytać dalszych zdań listu. Przebiegał je tylko obłędnym wzrokiem i zatrzymał się na wyrazach:

 Ksiądz Raul jest konającym w chwili gdy to piszę. Skoro ten list dojdzie rąk twoich, panie hrabio, my tu będziemy okryci żałobą

 Po odczytaniu tych słów zabójczych, starzec ujrzał się nagle otoczonym głębokiemi ciemnościami. Wzrok odmówił mu posłuszeństwa. Na pobladłą twarz jego wystąpił szkarłatny rumieniec. Oczy mu krwią nabiegły. Uczuł, jak gdyby młot ciężki spadł mu na czaszkę.
 Zerwał się, chcąc wołać o pomoc. Nie mogąc wydać głosu z ust na wpół otwartych, padł całym ciężarem na podłogę, trzymając w zaciśniętej dłoni ów list, który go życia pozbawił.
 W pół godziny po katastrofie, wszedł Piotr Rènand do sali. Spostrzegłszy swojego pana leżącym martwo na ziemi, z zaczerniałą twarzą, przypadł do jego ciała z okrzykiem strasznej rozpaczy.
[ 79 ] Na ów krzyk, zbiegła się służba zamkowa, a wraz z innymi Rajmund Schloss pośpieszył.
 Spostrzegłszy Piotra klęczącego przy starcu, z ręką położoną na jego sercu, które niestety już bić przestało, zdrętwiał z przerażenia.
 — Umarł! nasz pan hrabia umarł! — jąkał ze łkaniem Piotr Rènaud.
 — Nie! to niepodobna!... ja ci nie wierzę! — odparł Schloss klękając przy ciele zmarłego i śledząc choćby jednej iskierki w nim życia.
 Ciało było zimne, skostniałe.
 — Doktora! czemprędzej doktora! — wołał zatrwożony Rajmund.
 Kilku służących rzuciło się ku drzwiom, gdy doktór Pertuiset nagle ukazał się w progu.
 Schloss poskoczył ku niemu.
 — Ach! przybywasz zapóźno doktorze! tym razem skończona! — wołał z rozpaczą. — Nasz hrabia umarł!
 Przerażony doktor pochyliwszy się nad zmarłym uniósł drżącemi palcami powiekę oka hrabiego i po kilku sekundach badania.
 — Tak! nieszczęściem, skończona! — wyszepnął. — Wszak jakiż cios gwałtowny wywołał tę katastrofę? — pytał, usiłując podnieść martwe ciało starca.
 Oswobodzona tym ruchem lewa ręka zmarłego ukazała się, trzymając papier w zaciśniętej dłoni.
 — Ha! to, zapewne!... zawołał doktor, usiłując z trudem ów list wydobyć i szybko zaczął go przebiegać oczyma.
 — Raul! — zawołał po chwili — Raul!... więc i on także?...
 — Ksiądz wikary? Cóż mu się stało? — wołali razem Schloss z Piotrem Rènand.
 — Umarł!
 — Umarł? ksiądz Raul... tak młody? Tak pełen sił i zdrowia?
 — Umarł... raniony kulą w piersi!
 — Czy podobna?
 — Tak! niestety! Wszak tu napisane...
 — Kto napisał? kto śmiał tak brutalnym ciosem ude[ 80 ]rzyć w tego schorowanego starca — pytał Schlos z oburzeniem.
 — Kto? Gilbert Rollin!
 — Ha! podły zbrodniarz! — wykrzyknął Rènand — zabił stryja swej żony... własnego dobroczyńcę!




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false