Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom II/XV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza |
Wydawca | Władysław Izdebski |
Data wydania | 1898 |
Druk | Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Władysław Izdebski |
Tytuł oryginalny | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Magdalena włożyła biały perkalowy czepeczek, przypasała nowy fartuch, a zarzuciwszy wełnianą chustkę na ramiona, wyszła, udając się na ulicę Servan.
Gilbert miał właśnie wychodzić, jak wiemy, do biura telegrafu z depeszą adresowaną do doktora Pertuiset, gdy zadzwoniono w przedpokoju.
Schowawszy telegram do kieszeni, poszedł otworzyć.
Ujrzawszy starą służącę wikarego, którą poznał natychmiast, nie zadziwił się wcale. Przekonany z opowiadania zakrystyana, i żksiędzu Raulowi grozi niebezpieczeństwo rychłego zgonu, był pewien, iż Magdalena przychodzi powiadomić go o tem.
Jako wprawny komedyant, gotów do wykonania każdej roli, osądził, iż tu należy objawić zdumienie i boleść, jako rzecz bardzo naturalną.
— Ty tu... Magdaleno? — zawołał. — Miałżeby nasz kuzyn wikary już przybyć z Wersalu do Paryża?
— Niestety! panie Rollin — odpowiedziała wzruszona do łez kobieta; ksiądz Raul przyjechał w rzeczy samej przed pięcioma dniam i to było właśnie dlań nieszczęściem!
— Mówże... mów prędko! wołał Gilbert, udając żywe wzruszenie. O jakie tu chodzi nieszczęście? Uspokój mnie co prędzej, ale mów cicho, bo moja żona po wydaniu na świat córeczki jest bardzo słabą i śpi w tej chwili.
Stara służąca usiadła na krześle w pierwszym pokoju.
— Przychodzę zaczęła przyciszonym głosem — a raczej przynoszę wiadomość o księdzu wikarym.
Nie było to zdanie jakiego oczekiwał Gilbert.
Wyrazy: Przynoszę wiadomość o księdzu wikarym nie znaczyło to że: „wikary umarł“.
— Jaką wiadomość? —zawołał, ukrywając niezadowolenie. Niepokoisz mnie Magdaleno! Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności... Mów! co się stało? Miałżeby wikary być chorym?
[ 87 ] — Omal nie umarł!
— Wielki Boże!... z jakiej przyczyny?
— Ksiądz Raul otrzymał uderzenie kulą w piersi, w chwili, gdy powróciwszy z Wersalu wchodził w bramę naszego domu.
— Ach! to okropne!... Kulą w piersi!... ależ to rana śmiertelna!...
— Tak panie! i na pewno wikary byłby umarł, gdyby nie pomoc jednego z lekarzów, naszego sąsiada, byłego wojskowego chirurga, który go pielęgnował z całem poświęceniem i znajomością sztuki lekarskiej, tak, iż go ocalił.
— Ocalił? — powtórzył Gilbert drżącym głosem, co można było policzyć na karb żywego wzruszenia. Jest więc na seryo uratowanym?
— O! tak... dzięki Najwyższemu. Doktór twierdzi, iż mylić mu się w tej mierze niepodobna! Wszelkie niebezpieczeństwo zniknęło i ów chirurg pan Leblond, rozkazał mi przyjść powiadomić państwa o tem co nastąpiło, ażebyś pan mógł przesłać zarówno te wiadomość hrabiemu Emanuelowi d’Areynes bez narażenia go na zbyt żywe wzruszenie.
Gilbert nie słuchał już słów Magdaleny.
Ksiądz Raul żył, nie groziło mu niebezpieczeństwo, wtedy, gdy on napisał że umarł! Przed wysłaniem listu, przyszła myśl Gilbertowi, iż nazbyt naraża się może pisząc o tem, czego nie stwierdził naocznie. W gorączkowym jednak pośpiechu wymierzenia stanowczego ciosu w hrabiego, przesadził miarę; i obecnie zapytywał siebie z przerażeniem, jak postąpić co zrobić, aby usunąć podejrzenie, iż z naprzód ułożonym zamiarem uderzył śmiertelnie w stryja swej żony.
Hrabia Emanuel nie żył, to główna, ale zarówno ważną było rzeczą wynaleźć sposób dla uniewinnienia siebie.
Rollin przeto osądził iż najlepiej będzie niepowiadamiać Magdaleny o śmierci pana d’Areynes O tym zgonie sam później powie księdzu Raulowi.
— Moja poczciwa Magdaleno — zaczął słodkim tonem do starej kobiety — nie chce ci robić wymówek, ale co pra[ 88 ]wda, mogłaś mnie wcześniej powiadomić o wypadku jakiemu uległ wikary.
— Masz pan słuszność, powinniśmy byli to uczynić, nie przyszło nam jednak to na myśl w owem tak ciężkim strapieniu.
— Pojmuje i dla tego ci wybaczam. Chciej jednak odpowiadać mi kategorycznie na niektóre zadawane sobie zapytania.
— Jestem na pańskie rozkazy.
— Powiedz mi przeto w jaki sposób ksiądz d’Areynes został ranionym?
— Było to w nocy, z dnia 27 na 28 Maja. Nikt nie był obecnym wtedy, gdy upadł. Znaleźliśmy go leżącego bez życia na pierwszych stopniach wschodów, w chwili wejścia żołnierzy Wersalskich do tegoż domu.
— Uderzyła weń kula komunistów czy Wersalczyków?
— Niewiem tego. Doktór powiedział, że była to kula wyrzucona z Chassepot’a.
— Ksiądz Raul nie objaśnił w jaki sposób otrzymał te ranę?
— Boże! czyliż on mógł to uczynić? Przez cztery dni leżał bez oddechu i poruszenia, jak umarły.
— A obecnie?
— Nie może jeszcze przemówić i słowa.
— A powiedziałaś mi, że minęło niebezpieczeństwo.
— Bezwątpienia, ponieważ doktor tak twierdzi.
— Czy mógłbym odwiedzić księdza d’Areynes?
— Niewiem, jeżeli doktor na to pozwoli. Bądź co bądź jednak, choćby to było możebnem, nasz biedny wikary niepoznałby pana.
— Doprawdy?
— Tak! — odpowiedziała Magdalena. — A gdyby nawet chciał mówić, doktor by mu na to niepozwolił. Nie wolno mu jest z nikim widzieć się teraz, jest to rozkaz ścisły, niedopuszczający wyjątku dla nikogo.
— Niechcę go więc Magdaleno przekraczać tego zakazu, będę posłuszny przepisom waszego chirurga, lecz musisz mi uczynić pewną obietnicę.
[ 89 ] — Jaką panie Rollin?
— Że będziesz o ile można najczęściej powiadamiała mnie o zdrowiu ranionego.
— O! jeśli o to chodzi, przyrzekam. Wypełnię to z prawdziwą radością bo jestem pewna, że przynosić będę tylko dobre wieści.
— Mam nadzieję, wszak radbym słyszeć i te które nie byłyby dobremi.
— Będziesz je pan wiedział w każdym razie.
— Powiadomisz mnie równie o czasie, w którym mógłbym odwiedzić twojego pana.
— Ma się rozumieć, panie Rollin.
A zmieniając nagle przedmiot rozmowy.
— Tak więc pan mówisz — zapytała — iż pańska żona urodziła dziecię?
— Przed sześcioma dniami.
— Córeczkę?
— Tak, zapisaną w księgach stanu cywilnego pod imionami Maryi-Blanki. Oczekiwać będziemy ze chrztem na wyzdrowienie księdza Raula.
— Och! uczyni mu to wielką przyjemność. Zatem pani Henryka jest słabą.
— Bardzo słabą!
— Ale nie niebezpiecznie?
— Teraz nie! dzięki staraniom jakie jej były udzielanemi. Niema obawy tak o życie matki, jak i o dziecka!
— Bogu chwała! Maleńka zapewne ma mamkę?
— Bardzo dobrą mamkę, która czuwa nad obydwiema, matką i córką.
— Tem lepiej.
Tu Magdalena powstała.
Gilbert wiedział wszystko, o czem chciał wiedzieć.
— Wracaj do swego chorego Magdaleno — rzekł do niej c— zuwaj po nad nim, jak dotąd z całem poświęceniem, a zacnemu chirurgowi powtórz odemnie najszczersze za jego gorliwość podziękowanie.
Stara służąca odeszła ucieszona tak grzecznym przyjęciem, a tuż po za nią Gilbert pobiegł do biura telegrafu, [ 90 ]gdzie wyekspedyował depeszę, zaadresowaną do hrabiego Emanuela d’Areynes, jak gdyby nie wiedział o jego śmierci i nie odebrał jeszcze telegramu doktora Pertuiset;
— Działając tak, udam że nie wiem o niczem — mówił sobie nędznik. — Za godzinę wyślę tę drugą depeszę jaką mam przygotowaną. Będą sądzili, że nie odebrałem telegramu doktora Pertuiset, aż po wysłaniu mojego, tym sposobem naprawię pozorną niby ma winę!
Po wysłaniu pierwszej depeszy, Gilbert udał się do kawiarni, aby tam spędzić jaką godzinę czasu, co było mu potrzebnem przed wyekspedyowaniem listu do doktora Pertuiset, o jakim wzmiankował temuż w pierwszej depeszy.
O piątej powrócił na ulice Servan i podczas gdy mamka przygotowywała obiad, napisał list do doktora w Fenestranges.
Pertuiset, jako prawdziwy przyjaciel zmarłego hrabiego Emanuela, zajął się formalnościami pogrzebu, co w braku obecności rodziny, uważał sobie za obowiązek.
Akt zejścia spisanym został w merostwie wioski. Pogrzeb miał się odbyć na trzeci dzień po zgonie. Doktór zażądał tej zwłoki czasu, ażeby dać możność przybycia Gilbertowi do Fenestranges.
Nie wątpił, że mąż Henryki stawi się na jego wezwanie, choćby ze względu na interesa, wymagające jego obecności w Lotaryngii.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |