Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom II/XXVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza |
Wydawca | Władysław Izdebski |
Data wydania | 1898 |
Druk | Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Władysław Izdebski |
Tytuł oryginalny | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Mówiłem ci kiedyś, przypominam to sobie, o tej młodej kobiecie? ciągnął dalej wikary.
— Być może, musiałeś jednak mówić to pobieżnie, ponieważ nie pomę — odparł Gilbert, nie wiedząc ku czemu [ 156 ]zmierza ksiądz Raul, a ztąd postanowiwszy mieć się na baczności.
— Paweł Rivat, niemogąc widzieć się z żoną przed zgonem, powierzył mi bardzo ważną missyę w ostatnich chwilach życia. Przyrzekłem, że będę czuwał po nad tą biedną istota i jej dzieckiem, jakie wkrótce na świat przyjść miało. Przysiągłem, że się z nią zobaczę za moim powrotem do Paryża.
— I wypełniłeś kuzynie to przyrzeczenie?
— Tak.
Gilbert pobladł. Krople potu wystąpiły mu na czoło.
— Było to podczas nocy z 27 na 28 Maja. Wszedłszy do Paryża wraz bataljonami armji Wersalskiej, postanowiłem bezzwłocznie udać się do mieszkania Joanny, wskazanego mi przez jej męża. W chwili, gdym wchodził do tego, domu kartacz pękł na dachu, a przebiwszy go, rozniecił pożar.
Nie bacząc na niebezpieczeństwo, pobiegłem na wschody. Po za sobą słyszałem odgłos jakichś szybkich kroków. Wyraźnie ktoś mnie śledził.
Miałem na sobie ubiór duchowny. Myślę więc, może to jaki kommunista spostrzegł mnie na ulicy i chcąc się pomścić za zadaną porażkę, zabić mnie postanowił.
Szedłem coraz prędzej.
Na ostatniem piętrze, ujrzałem drzwi otwarte przed sobą.
Wszedłem tam.
Był to pokój Joanny Rivat. Wpośrodku na podłodze leżała bez życia stara kobieta, zabita odłamem granatu, który wybuchnąwszy zranił leżącą na łóżku Joannę. Obok tego łóżka stała kolebka.
Chciałem podbiedz do niej, lecz kroki idącego za mną człowieka zbliżały się z każdą chwilą. Wchodził już na poddasze.
Rzuciłem się wtedy do gabinetu znajdującego się obok i przez szybę we drzwiach zobaczyłem wbiegającego szybko mężczyznę, który zwróciwszy się do kołyski, już otoczonej płomieniami pochwycił ją i uniósł wraz z sobą.
Zdumiony, poznałem tego człowieka.
[ 157 ] Był to twój niegdyś kolega z Gwardyi sierżant Serwacy Duplat.
Gilbertowi słabo się zrobiło. Czuł, że omal nie zemdleje. Jego niepokój zmienił się w przerażającą trwogę.
O czemże wiedział ksiądz Raul?
Rollin był pewien, że jest zgubionym, że jego tajemnica odkrytą została, siłą woli jednakże pokonał swój przestrach.
— Serwacy Duplat! — odrzekł z przymuszonym uśmiechem — co? on wybawcą? Nigdy go nie widziałem w podobnej roli! Ależ to wszystko co mi opowiadasz, jest jakimś romansem, kuzynie?
— Najściślejsza to prawda! — odparł wikary.
Mąż Henryki zwolna ochłonął z przerażenia.
— Ha! skoro tak — odrzekł — trzeba przypuścić, że Duplat raz w życiu postanowił spełnić dobry uczynek. Znał bezwątpienia Joannę Rivat i chciał ocalić jej dziecię.
— I ja tak sądzę — odparł wikary.
— Widzę, że w to nie wierzysz kuzynie?
— Powątpiewam!...
Gilbert pragnął szczegółowo wybadać księdza d’Areynes.
— A matka? — zapytał — Joanna... pozostawił ją? Cóż się więc z nią stało?
— Ja ją uratowałem — rzekł młody kapłan.
— Co? ty kuzynie?
— Tak.
— Lecz w jaki sposób?
— Wyrwawszy ją z pośród otaczających płomieni, zarzuciłem ją sobie na ramiona, a zeszedłszy nie bez trudu po wschodach, walącego się już domu, oddałem ją przechodzącym właśnie natenczas marynarzom pod dowództwem pana de Kernoël, którzy ją przenieśli do ambulansu, przy ulicy Servan.
— Gdzie, zapewne umarła?
— Nie! Z ambulansu, została przewiezioną do szpitala Miłosierdzia, gdzie Rajmund Schloss odnalazł ją dziś rano.
— Wyleczoną!
— Tak, ale niestety obłąkaną.
Na te wyrazy, Gilbert z ulga odetchnął.
-[ 158 ] — Obłąkaną?! — powtórzył z udanem wzruszeniem. — Ach! biedna kobieta. O! jakże Bóg doświadcza ją srodze!
— Obecnie, niemogę nic dla niej uczynić — mówił ze smutkiem wikary; lecz pozostają mi jej dzieci.
— Nowy przestrach ogarnął męża Henryki.
Ksiądz Raul powiedział: „Jej dzieci“ wiedział więc, że Joanna urodziła bliźnięta. Zkąd o tem mógł się dowiedzieć?
Rollin chcąc zgłębić tę kwestye, postanowił udać zdumienie.
— Jej dzieci? — powtórzył, niby nierozumiejąc.
— To znaczy — odparł wikary — że na trzy dni przed powyższym wypadkiem Joanna Rivat wydała na świat dwie małe córeczki.
— Jest że to wieść pewna?
— Jak najpewniejsza.
— I dowiedziałeś się kuzynie, gdzie są te dzieci?
— Dotąd, nie jeszcze. I właśnie chciałem cię zapytać, Gilbercie...
— Mnie?! — wykrzyknął Rollin z osłupieniem. Zkądze bym ja mógł to wiedzieć?
— Pojmuję, że powiadomić mnie w tej mierze nie jesteś wstanie. dopomódz jednak możesz w odnalezieniu tych dzieci!
— Nierozumiem.
— Posłuchaj! Bliźnięta Joanny Rivat nie zostały zapisane w merostwie do ksiąg ludności.
— Powiadamiałeś się o tem?
— Tak.
— Obawy Gilberta zniknęły.
— Cóż więc z niemi się stało? — pytał z największym spokojem.
—Jeden tylko człowiek mógłby mi na to odpowiedzieć, to jest ten, który je zabrał i uniósł, mianowicie, Serwacy Duplat.
— Bez wątpienia! Ale czy go odnajdziesz?
— Dla czego nie miałbym go odnaleźć? — pytał zaniepokojony ksiądz d’Areynes.
— Dla bardzo prostej przyczyny. Serwacy Duplat, jak o tem naocznie przekonałeś się, kuzynie, jest to człowiek gwałtowny i mściwy. Jako oficer Związkowych, wal[ 159 ]czył do ostatniego tchnienia. Przysiągłbym więc, ze zginął na której z ostatnich barykad, lub też schwytany z bronią w ręku rozstrzelanym został.
Wikary w zadumie pochylił głowę.
Uwaga męża Henryki była słuszną, Serwacy Duplat mógł nie żyć.
Rollin, z wiadomych sobie powodów, nie wspomniał nic o przyaresztowaniu Duplat’a, skazanego na deportacyę, przez sąd wojenny w Wersalu.
— Twoje przypuszczenia są na nieszczęście prawdopodobnemi, Gilbercie — odrzekł po chwili wikary. — To jednak nie wstrzyma mnie w moich poszukiwaniach. Duplat musiał mieć własne mieszkanie. Kto wie, czy w nim nie umieścił tych dzieci, lub nie powierzył jakiej kobiecie z tegoż domu? Wszakże nieposzedł bić się na barykadach z dwojgiem niemowląt na ręku? Gdyby został w mieszkaniu przyaresztowanym, a bliźnięta natenczas u niego się znajdowały, mogły być zabranemi przez władzę. Pole do przypuszczeń, jest tu bardzo rozległe, wszak równie głęboko i ściśle będę prowadził badania, dopóki się nieprzekonam, iż nie pozostaje mi żadna nadzieja odnalezienia tych biednych istot, jakiemi zaopiekować się nakazuje mi sumienie. Musisz ty wiedzieć, gdzie mieszkał Serwacy Duplat, gdy służył jako sierżant wraz z tobą w Gwardyi Narodowej?
Gilbert nie mógł udzielić zaprzeczającej odpowiedzi, bez obudzenia podejrzeń księdza, ale jak zwykle chytrze przezorny, strzegł się zarówno wyjawić, że ów były kapitan kommunistów mieszkał ostatnio w tymże samym domu, gdzie Joanna Rivat.
Wskazał więc dawniejszy adres Duplat’a przed jego przeprowadzeniem się.
— Jeśli mnie pamięć nie myli — rzekł — to ten lotr zamieszkiwał przy ulicy Chemin-Vart pod numerem 149.
Wikary zapisał sobie w notatniku nazwę ulicy i numer domu.
Rozmowa się ukończyła.
Po wymienieniu jeszcze zdań kilku, mąż Henryki pożegnał księdza d’Areynes.
Znalazłszy się na ulicy, Gilbert odetchnął swobodnie. [ 160 ]Świeże powietrze orzeźwiwszy go, rozproszyło obawy w jakich pozostawał nagabnięty niespodziewanemi zapytaniami księdza Raula, oraz wyjawieniem przez tegoż wielu tak ważnych dla siebie okoliczności.
Rozmyślał długo po nad tem wszystkiem i wreszcie przyszedł do przekonania, iż niema się czego lękać na przyszłość.
Joanna Rivat, o której sądził, że zmarła według upewnień Duplat’a, żyła wprawdzie, lecz obłąkana, co równało się śmierci.
Duplat, znajdował się na końcu świata, w Nowej-Kaledonii, a cokolwiek badź by nastąpiło, Rollin był pewnym, iż nigdy on się nie przyzna do popełnionej zbrodni.
Zresztą, tak łatwo się umiera na wyspach Ducos, Nou, na wyspie Pins, dokąd ci kommuniści przewiezionymi zostali.
Śmierć przeto nie będzie oszczędzała tego byłego sierżanta, jak nie oszczędzała innych Związkowych, o zgonach, których raporta przybywały do Francyi każdodziennie.
Rollin mógł przeto żyć, nie troszcząc się o przyszłość. Ksiądz d’Areynes nigdy się nie dowie, co się stało z dwiema bliźniaczkami biednej obłąkanej Joanny.
Zaraz po wyjściu Gilberta, wikary przywołał Schlossa do siebie.
— Mój Rajmundzie! — rzekł — nie pozwólmy, ażeby dzień się ukończył nie dostarczywszy nam jakiej wiadomości o Serwacym Duplat. Oto adres domu, gdzie on zamieszkiwał podczas wojny, służąc w Gwardyi Narodowej. Ulica Chemin-Vert, numer 149. Rozpocznij poszukiwania, przepatruj, śledź, pytaj, rób, co tylko będzie w twej mocy, abyś wróciwszy przyniósł mi dobrą wiadomość.
— Ach! gdyby to zależało odemnie, księże wikary, mógłbyś być spokojnym! — odparł Lotaryńczyk. — Będę czynił wszystko, a dobrej woli nie braknie mi upewniam.
Wziąwszy adres od księdza d’Areynes, wyszedł.
Z ulicy Pepincourt na Chemin-Vert, przestrzeń nie była odległą. W ciągu dziesięciu minut nadleśny stanął przed domem sobie wskazanym.
Była to stara kamienica, o smutnym wyglądzie, z zaczerniałemi ścianami i tynkiem miejscami poodpadanym.
[ 161 ] Od parteru, aż do poddasza, wszystkie mieszkania zajmowali robotnicy.
Schloss, wszedłszy w ciemny korytarz, zwrócił się do okienka odźwiernego. Przy tem okienku siedziała stara kobieta, w czarnej zużytej sukni, w białym czepku, nasuniętym na czoło, ustrojona w okulary zasadzone na dużym kończatym nosie co jej nadawało postać drapieżnego ptaka.
Była to odźwierna.
— Czego pan żądasz? zapytała Schlossa.
Gdzie tu mieszka pan Serwacy Duplat — odpowiedział.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |