Jump to content

Jak Polska przetrwała

From Wikisource
<<< Dane tekstu >>>
Autor Leopold Staff
Tytuł Jak Polska przetrwała
Pochodzenie Tęcza łez i krwi
Data wydania 1921
Wydawnictwo Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“
Druk Zakłady Graficzne „Bibljoteki Polskiej“ w Bydgoszczy
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały tomik
Indeks stron
[ 159 ]

JAK POLSKA PRZETRWAŁA




[ 161 ]

I po wszystkiem, co na Polską ziemię
Spadło, aby wytracić jej plemię,
Przyszedł wreszcie docisk ostateczny.
Na kraj niegdyś pszeniczny i mleczny,
Straszną wojną, co morzy i niszczy,
Zamieniony w cmentarz i stos zgliszczy,
Przyszła, zda się, zguba niezawodna
I źle było już nazbyt, aż do dna.

Kłąb chmur w niebie darły hukiem działa,
A na ziemi kule rwały ciała.
I w tej Polsce z żywych wyludnionej,
Zaludnionej przez groby i zgony,
Po dopustach wysiedleń i branki,
Od wieczorów smutniejsze poranki
Dzień wszczynały, co, choć lśni, nie świeci
Tłumom kobiet i starców i dzieci:
Bo nie było nadziei już z nieba,
A na ziemi brakło ustom chleba
I do nędzy skupionej w chałupie
Jęło wglądać widmo głodu trupie.

Pośród czarnej klęski i rozgromu
Wziąć do pracy nie było się komu,
Wieść pług w pole leżące odłogiem,
Chyba psem się położyć pod progiem

[ 162 ]

I z wyrzutem wznosząc w niebo lica,
Zdychać, wyjąc, jak pies do księżyca.
Nigdzie po wsiach chudoby do orki,
Z siewnych ziaren wypróżniono worki
Aż i wróble uciekły z poddaszy.
Li całunki zostały Judaszy,
Które kładła obłudy dwulicość.
Śmierć została jedynie i nicość,
Nie zostały, by opłakać zgony,
Nawet zdjęte, zabrane precz dzwony.

I wśród nocy niedoli i męki
Jeno głuche wodziły się jęki
Nad sklecone ze szczątków chat szatry,
Usłyszały ten jęk polne wiatry,
Przykucnięte i skupione w słuchu
Na rozwirzchu kędyś i wydmuchu,
Przyciszone w przylgach i zaczajach,
Po manowcach, pustkach i rozstajach.
I pytały zbiegając się w tłumie:
„Któż to od nas smutniej płakać umie?
Któż to nas chce prześcignąć westchnieniem,
Które wstrząśniem skałą, nie sumieniem,
Wykarmione rzek i lasów płaczem?
Poczem jęczą tak i łkają za czem?
Za swobodą lud ten tęskni, szlocha?
Któż ją bardziej, niż my, wichry, kocha,
Co się nigdy do pęta nie nagną?
Rozumiemy, jak bardzo jej pragną!

[ 163 ]

Lecz gdzież męże ich? Gdzie ich zastępy?
Ich pułkami jedynymi — sępy.
Co im dziobem skrwawione rwą ciała...
Gdzież bagnety ich, gdzie są ich działa?
Damyż zginąć im, umrzeć w niemocy,
My, swobodni wiatrowie wysocy,
Cośmy spali, po pląsach i tanach,
Na ich sianych miękkiem zbożem łanach?
Cośmy z dum ich zgonów i narodzeń
Nauczyli się długich zawodzeń,
A wśród ciepłej, wonnej nocy letniej,
Tęsknych kwileń ich gęśli i fletni?“

I rozbiegły się w nocnej ciemności
Wiatry pełne trwogi i litości,
By ratunku szukać i wspomogi.
Na gościńce pognały i drogi,
Na rozstaje i błędne bezdroże,
Kędy stoją wszędy Męki Boże:
Chrystusowie na krzyżach skrwawieni
W męce cierni, gwoździ i ościeni,
Chcąc, w rozwarte na dwa świata końce
Ręce, ująć tę ziem, — jej obrońce,
Jej obrońce jedyni, niemylni,
Lecz ćwiekami przybici bezsilni,
Dziś jedyni męże tej ziemicy,
Męczennikom bratni Męczennicy.

Czy od jęków krainy tej całej?
Czy od wichrów? — bo bardzo spróchniały

[ 164 ]

I mchy pleśnią zieloną je zjadły —
Krzyże drgnęły... I gwoździe wypadły
Z nóg i ramion rozbitych bez siły...
I pnie krzyżów się nisko skłoniły,
A z każdego pod cierniem korony,
Zstąpił cicho jeden Umęczony
I podnosząc udręczone czoło,
Z wielkim smutkiem rozzierał się wkoło...
I w pomioków północnych żałobie
Z wszech stron Polski jęli iść ku sobie
Chrystusowie z przeciwnych oddali.
Aż się razem zeszli i zebrali
W pustem polu, pod najlichszą wioską
I tak z sobą radzić jęli z troską:

„Jakże lud ten podoła swej męce,
Gdy robocze zabrano mu ręce?
Maż ten wielki żywiciel narodu
W Zmartwychwstania czas umierać z głodu?
Los im Jutro ich krwią się przesili.
Winy ojców swoich odkupili,
Wierni świętej swej wiary potędze
W czujnem sercu, w mowie i w siermiędze.
W prześladowań godzinach nie bladli,
Lecz na piersiach znaki krzyża kładli,
Czyli przyszły uciski czy rugi:
Oto wieczne ich Krzyże Zasługi!
Gdy świat szalał w nieprawości pysze,
Mieli w sobie prostotę i ciszę.

[ 165 ]

Bojaźń Bożą żywili w swem łonie
W przykazaniach żyjąc i w Zakonie,
Te pokorne i cierpliwe chłopy
Całowaniem zużyły nam stopy,
Wygładziły usty nasze ćwieki!
Świt wolności ich już niedaleki,
Już nią w dalach Nowe Zorze przędą.
Gdy przetrwają tę chwilę, żyć będą!...
Oddawali nam niskie pokłony
Mówiąc: „Niechaj będzie pochwalony!“
Więc za miłość, co mamy w tym ludzie,
W pracy dla nich ugnijmy się w trudzie.
Łaską dzisiaj ich naszą obdarzmy,
W braku wołów obarczmy się jarzmy.
Że w nas mieli swą całą nadzieję,
W braku koni włóżmy na się szleje.
Ziemi sił swych dawali ostatek,
Na chleb czarny i Hostji opłatek,
Więc, z pobożnej ich dane nam woli,
Ziarno dzisiaj oddajmy ich roli.
Niech ich, wiernych, nasz trud ponakarmia,
Wszak jest wojsko nas, Chrystusów armja!“

Pokłonili się w pas aż do ziemi
I, jak chłopi, krokami ciężkimi
Po wszej Polsce rozeszli się skrycie.

O, wy, którzy w cuda nic wierzycie,
Cześć li żywiąc dla łokcia i miarki!

[ 166 ]

Nie widzieli tego niedowiarki,
Którym życia bieg znaczą zegary.
Lecz widzieli ludzie prostej wiary,
Lecz widziały chłopięta i chłopki,
Jak służyli chatom za parobki
Chrystusowie, ci sami, ci sami,
Co wisieli krzyżem nad drogami
I tej nocy zaprzęgli się w pługi,
Orząc skrycie zagony i smugi,
Siali ziarno, ocierając twarze,
Niby prości, wiejscy gospodarze.
I gdy trud swój skończyli po myśli,
Nim świt, znikli i znowu zawiśli
Po wszej Polsce, w dalach i pobliżach,
Nad drogami, na swych dawnych krzyżach,
W tajemniczej kryjąc niepoznace,
Jaką zbawczą wykonali pracę.
Męczenników przyziemnej krwawicy
Wyręczyli Krzyża Męczennicy,
Aby ducha potęgą, nie ciała,
Polska wszystko przetrwała i wstała.

I kto ujrzysz — gdy wiosna powróci
I przylony ptak znowu zanuci
I znów kwiaty pokojem zakwitną —
Barwę w zbożu krwawą i błękitną:
Pomnij, czyich przechodów to znaki.
Bo z Chrystusa krwawych potów maki
Wzrosły w złotych zbóż fali bogatej,
A z łez jego litości — bławaty.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false