Jump to content

Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/187

From Wikisource
This page has been proofread.

Tego wieczora siedziałem sam z matką. Gawędziliśmy długo i bardzo serdecznie, piliśmy przy tem jak zazwyczaj wino mozelskie. Nie spostrzegłem tego wcale, że odkorkowałem już drugą i trzecia flaszkę. Matka śmiała się. „Zapijasz się dziś!“ rzekła. „Czy rzeczywiście?“ odpowiedziałem, „Bóg świadkiem, że wcale tego nie zauważyłem!“ — „Pij tylko,“ — kiwnęła głową — „cieszę się, jeżeli wino ci smakuje!“

Zazwyczaj nic pijam więcej niż matka, dwie, najwięcej trzy małe szklaneczki — tego wieczora bez żadnego powodu wypiłem cztery flaszki. A potem uczyniłem coś, co mi się jeszcze nigdy w życiu nie przydarzyło: piłem sam. Gdym poszedł na górę do pokojów swych, dostałem nagle gust na „highball.” Przyniosłem sobie whisky i parę flaszek sodowej wody.

Musiałem czekać parę godzin aż weszedł księżyc. Siedziałem w pokoju swym, palilem i piłem jedną szklankę whisky po drugiej. Jednak, gdym znowu zeszeł na mą pozycję obserwacyjną, czułem się zupełnie świeżym — było mi nawet tak, jak gdybym tej nocy o wiele jaśniej mógł widzieć i myśleć.

Niebawem nadeszła matka. Siedziała znowu w fotelu swym, tak jak wczorajszej nocy. Z czarną