do żartów, otrzymałam wiadomość, która mnie żywo poruszyła.“
Adwokat wziął do ręki telegram, leżący na stole. „Prawdopodobnie tę samą, którą i myśmy otrzymali: młody doktór Terbune zastrzelił się w Zurychu! — Ale przekona się pani wnet, że nie zeszliśmy się tu, by żartować.“
Marja Stuyvesant przerwała mu: „Czemu, pani — Frydele?” Uśmiechnęła się do niego. „Zestarzałeś się trochę, od kiedym cię nie widziała. A gdzie się podziała czupryna? — Lecz proszę, czy zechcesz mi nareszcie powiedzieć, co ta uroczystość oznacza? Widzisz, wszak jestem zupełnie nie przygotowaną. Czegoś odemnie chcecie — wiem to już od dawna. Spotkałam hrabiego Thuna w zimie w operze wiedeńskiej — mówiliśmy trochę powiedziałam mu, że nie wiem jeszcze dobrze, dokąd pojadę na wiosnę. W dwa miesiące później pisze mi. Poleca mi tę oto wyspę Brioni — odpowiada ona zupełnie życzeniom, które wówczas wyraziłam. Spokój — a przecież najlepsze towarzystwo. Samotność, jeśli się chce, lub tańce i muzyka, skoro się chce inaczej. I — i — no, jednem słowem: wszystko. W cztery tygodnie później pisze mi poraz drugi, zapytuje, czy odebrałam list jego — i czym się zdecydowała pojechać do Brioni? Doprawdy, zdecydo-