uśmiechnęła się Marja Stuyvesant, „o —“
Milcząco dr. Loewenstein posunął mapę swą na prawo; bankier Ulbing wziął ją do ręki. „Nie prowadziliśmy badań naszych jednostronnie, łaskawa pani“, zaczął. „Jeśliśmy z jednej strony nagromadzili wszystkie nieszczęścia, które przez panią na świat przyszły, to z drugiej strony staraliśmy się, o ile możności, zebrać też wszystko, co przemawia na korzyść pani. To zadanie mnie przypadło — panowie ci polecili to mnie właśnie, gdyż jestem z natury bardzo sceptycznym i krytycznym i nie tak łatwo biorę świecący żeton za dobrą monetę. Nadto miałem wszelkie powody nie przypisywać pani nic dobrego. Zapewnie sobie pani przypomina, żeś mnie spowodowała do robienia interesów giełdowych, które — jakby to powiedzieć — niezupełnie odpowiadały tradycjom starego domu bankowego Ulbrich.“
Przerwała mu. „Nudzisz mnie pan! Wiesz pan bardzo dobrze, że zupełnie się na interesach nie rozumiem. Nudziłeś mnie pan zupełnie tak samo jak obecnie, sporo lat temu w Hamburgu jałowemi wykładami swemi o rozmaitych kombinacjach i możliwościach, zmuszał mnie pan, zawsze poprostu do tego bym się przysłuchiwała. Przy tej sposobności powiedzialam panu, że mi się zapatrywania pańskie