Jump to content

Page:Hrabia Emil.djvu/142

From Wikisource
This page has been validated.

niowieczną, bezmyślną dzikość wojny wydawała mu się zdradą.

Skryty, zamknięty, opanowany wobec innych, umiejący przeprowadzać wolę własną i organizować cudzą, — Emila tylko obdarzał swem zaufaniem, przed nim nie taił swej męki. Tę szczerość Emil uważał prawie za dowód lekceważenia, za — bezwstyd. Wobec niego właśnie Ruten pozwolił sobie być prawdziwym, nim jednym się nie krępował, jego się nie wstydził. — I jak niegdyś Fane’owi — nie z wewnętrznej potrzeby, ale poprostu poczuwając się do rewanżu — Emil odkrył Rutenowi swoje zwątpienia i upadki, przeżyte w Kluwieńcach.

Nawet nie żałował, że to powiedział, bo Ruten i tak nie zrozumiał. Apatja i niechęć tamtejszego społeczeństwa wydawała mu się poprostu objawem niekorzystnym, z którym należało walczyć wzmożoną agitacją i wydawnictwami. To było wszystko.

Świat wewnętrznych rozterek Rutena był dla Emila mało ciekawy, zarówno, jak świat jego marzeń. Nie mógł się dziwić, że odpłacano mu tem samem. Sam zresztą wiele ze swych nieprawowierności ukrywał przed przyjacielem. Jakże się mogli porozumieć?

Tak naprzykład Emil właściwie nie lubił demokracji i otrząsał się przed demokratyczną równością. — Nie lubił tłumu, ale tłum mu imponował. I cenił w tłumie wcale nie wysokie możliwości, jakie zawierał, nie ukryte walory rozwojowe — ale właśnie cechy najgorsze: życiową drapieżność, gruboskórność, chamstwo.

Podobnie wojna, gdy o niej myślał, wydawała mu się czemś pięknem i zachwycającem — zupełnie niezależnie od swego motywu, od swego jakoby celu. Uważał, że wojna nie ma celu, jak natura. Pociągała go

140