I mimo komiczny żywioł „Powrotu Posła“, pierwszej prawdziwej komedyi polskiej, wedle słów Krasickiego, mimo niefrasobliwy humor „Pana Nowiny“, czy „Samoluba“ — trudno pominąć i taką „Pannę Guzdralską“, by nie wyliczać całego szeregu bajek — możnaby być pewnym, znając życie poety, że czynny był tu nie temperament w głównej mierze, że indywidualność nie przejawiała się zupełnie, schodząc na plan drugi wobec ważniejszych wskazań i postulatów.
Nie byłoby w tem nic dziwnego ani dla człowieka, ani dla stulecia, w którem się wychował.
Bo człowiek należał do XVIII wieku, korzeniami wrastał w glebę encyklopedystów francuskich, pił soki haseł woiterowsko-diderotowskich, których linie — z małemi odchyleniami — doprowadził do kresu swego życia.
Zatem utylitaryzm i tendencja ponad wszystko — ponad wszystko służba idei, w której rydwan wprzągnął się człowiek, by ją pociągnąć na wyżyny realizacyi.
A wiek? Ten chyba przepełnił miarę przeciwieństw psychicznych, łącząc przeciwieństwa tej pojemności uczuciowej, jakimi są śmiech i łza.
Nieszczęściem i łzami spłynęły wszakżeż lata drugiej połowy XVIII w., lata wstrząsane zgrzytliwym skrzypem gilotyny, której odgłos chwiał koronami władców Europy — u nas zaś drgające męką i bólem powolnego konania ojczyzny, a śmiech wykwitł kwiatem bujnym i nęcącym.
Tak było we Francyi, Niemczech (Kotzebue), Anglii (Sheridan) — tak w Polsce, gdzie komedya zajaśniała nieznanym i nieprawdopodobnym blaskiem, że wspomnieć Krasickiego, Trembeckiego, a choćby tylko i jedynie — Zabłockiego.
Więc też u Niemcewicza nie byłby ten rozdźwięk między człowiekiem a twórcą dziwny.
Nie byłby dziwny — nawet ze względu na powyższy odwrotny stosunek życia do literatury w XVIII w., w którym ta literatura nie zawsze wyłączała wpływy polityczne i atmosferę.
Ale człowiek był inny. Choć życie obrzuciło go gradem przeciwności, nie szczędząc najtragiczniejszej, jaką jest utrata ojczyzny, zdołał Niemcewicz ocalić to, co było mu wrodzone i co mu towarzyszyć będzie po kres niemal jego dni — wesoły temperament, bujny humor, jowial-